No co ja mogę napisać. To była pierwsza grupa, nad którą nie panowałam. Mówię Wam, te dzieci rosną jak na drożdżach ale coraz bardziej niegrzeczne są. No co ja mogę napisać, to była letnia szkoła życia.
Kilka razy musiałam liczyć do dziesięciu aby nie wzywać rodziców na wywiadówkę. No cóż, one mnie nie słuchały. Ja się muszę tu wszystkim pożalić, ale one mnie nie słuchały. Sześć babeczek, które zaprzyjaźniło się w mgnieniu oka a ja im czasem po prostu przeszkadzałam w pogaduchach.
Zupełnie co innego działo się na lekcjach szycia. Zobaczcie, jakie były grzeczne... Ta w białej koszuli bez kamizelki to prowadząca zajęcia. Jej słuchały jak prymuski. Pozostałe cztery dziewczyny to nasze zdolne kursantki. Szyły dzielnie a rzeczy wyglądały wyjątkowo ładnie. Równo, starannie wykonane. Spodnie to trzyma Ania, bo jej na nich zależało najbardziej. Ta po prawej, na samym końcu w blond włosach to Karola, grzeczna uczennica. Nie tak jak kolejna od prawej w kamizelce, która znów pyta "Ale o co chodzi?" Po lewej Joasia kończy sukienkę jako pierwsza pilna uczennica.
Ale wiecie co było najdziwniejsze? To że one mnie nie słuchały a potem wszystko i tak potrafiły narysować. Sześć zdolnych dziewczyn, niesamowicie sympatycznych i pozytywnie nastawionych do szycia/życia. Na zdjęciu poniżej dwie Agnieszki i Basia, relaksujące się podczas gdy reszta uczy się szyć.
Dziewczyny bardzo miło było nam Was poznać. Uczyłam wiele grup, ale Waszą zawsze będę pamiętać jako ciągle rozgadane, roześmiane pozytywne babeczki. Mam nadzieję, że uszyjecie mnóstwo pięknych rzeczy własnoręcznie skonstruowanych i pokażecie nam swoje postępy.