- Kategoria: Szycie jest proste
- Opublikowano: 17 lipiec 2015
A ta nasza dzisiejsza bohaterka to ma wiele twarzy i wiele imion. Wykorzystywana nie tylko w krawiectwie. Na szczęście, bo dzięki temu można ją kupić w wielu miejscach. I w wielu kształtach.
Pinceta zwana też pęsetą. Słyszałam jeszcze kilka określeń, ale były tak niegramatyczne, że ich tutaj nie przytoczę. Te dwie nazwy muszą nas zadowolić. No chyba, że znacie jeszcze jakieś inne, które mi umknęły.
Do czego używam ich najczęściej? Do nawlekania owerloków lub renderki. Tak tak, owerloków w liczbie mnogiej. W mojej pracowni stoją dwa, na które przyjdzie kiedyś pora w tym miejscu. Powiem tylko, że jeden może na raz pochłonąć cztery nitki a drugi pięć. Tak samo jak renderka, która również może obsługiwać pięć nitek na raz. Ale to tylko tak na marginesie, oto sprzęty, które pomagają mi w nawleczeniu tych niteczek na poważniejsze maszyny. Bez nich byłoby ciężko, a w niektórych miejscach byłabym bez szans.
Każda z tych pincet ma również inny kształt i jest innej grubości. Pozwala to dostać się do różnych zakamarków maszyn. Pewnie znalazłabym jeszcze z kilka w mojej pracowni, ale te są najczęściej używane i dlatego otrzymały zaszczyt przedstawienia Wam się tutaj.
Jeśli mi ktoś powie, że takiego sprzętu nie posiada. A jednocześnie nawleka czasem zerwane nitki w owerloku. To ja po prostu nie uwierzę w takie cuda. Po prostu będzie to niewiarygodna historia, na podstawie której, Polsat spokojnie nakręciłby całą serię niewiarygodnych przeżyć krawieckich sąsiadów zza rogu. Albo coś koło tego.
Komentarze
Większe używałam do karmienia ptaszników, jak je miałam :)
Renderki ani owerloka nie posiadam, dlatego ich nie używam.
Ale kto wie co będzie w przyszłości...
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.