Wieś jest najmodniejsza?

Temat modniejszej wsi, który za chwilę wyjaśnię dokładniej, męczy mnie od jakiegoś dłuższego czasu. Kilka ostatnich wydarzeń, związanych z odzieżą, dopełniło dzieła i muszę się z Wami tym podzielić. Ale zacznijmy od początku, czyli od mojego ostatniego niedzielnego spaceru z psem. Każdy, kto psiaka ma dokładnie wie, że mus to mus, wyjść trzeba. A że mój ma dla siebie duży ogród, potrzebę taką ma (lub przyjemność taką otrzymuje) raz dziennie. Tyle, że wlecze się zazwyczaj niemiłosiernie, a ja mogę popatrzeć i pooglądać sobie do woli. Zazwyczaj gapię się na ludzi. W niedzielne przedpołudnie gapiłam się na tych spieszących do kościoła w mojej rodzinnej miejscowości. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, zwykli śmiertelnicy udający się na godzinne duchowe spotkanie. Tyle, że oni byli ubrani stosownie do okazji. I to było w tym moim obrazku takie nadzwyczajne. Wyróżniające się spośród innych sytuacji, które obserwuję. Wszystkie babcie były ubrane w odprasowane kostiumiki lub eleganckie sukienki. Każda miała zgrabną torebeczkę i dałabym sobie rękę obciąć, że w każdej znaleźlibyśmy chusteczkę, szminkę i drobne na tacę. Starannie uczesane, niektóre z barwnymi chustami na głowie. Młodsze kobiety, nazwijmy je umownie mamami, miały po prostu mniej staroświeckie rzeczy. Szły szybciej wymijając zgrabnie starszych od siebie. Na nogach miały swoje najlepsze buty a na palcach najukochańsze pierścionki. Oczywiście wraz z babciami i mamami szły też córki. Najlepsze sukienki, najładniejsze bluzki, najnowsze spodnie. Ładnie umalowane lub nie, gdy wiek na to nie pozwala. Zrobione paznokcie, uśmiechnięte i pachnące czasem zbyt intensywnie. Żadnych przykusych spódniczek czy odkrytych pleców, pięknie ubrane ale stosownie do okazji. Bo Kościół to przecież nie miejsce na pokazywanie biustu czy całych ud.

Kliknij aby powiększyć

Zasady w mleku matki

Czy wspomniany przeze mnie powyższy obrazek ukazywał modnych ludzi spieszących się na pokaz wyrafinowanej odzieży? Nie, raczej nie. Znaleźlibyśmy wśród nich sporo kreacji, które znawcy zaliczyliby do modowych wpadek. Garnitury, które pamiętają lata 80-te i jeszcze starsze sukienki naszych babć. Zdezaktualizowane fasony i źle skrojone marynarki. Co więc w tym takiego pięknego i modnego? Otóż cały urok w tym, że ludzie z tego obrazka byli ubrani najlepiej jak mogli i najstosowniej do okazji. To niedzielne przedpołudnie przypomniało mi wpajany w dzieciństwie szacunek do innych ludzi i sytuacji, w których się znajdujemy. Wielokrotnie rodzice kazali nam się przebierać przed wyjściem na niedzielna mszę, gdy uznali, że nasz ubiór wybraliśmy źle. Za krótka spódnica czy kolorowe krzykliwe koszulki nie wchodziły w grę. Nauczyli nas, że inny strój obowiązuje w szkole, na inny można sobie pozwolić w czasie wolnym a w innym pragnie nas zobaczyć babcia podczas rodzinnego święta. Nauczyli nas ubraniowego savoir-vivre'u w takim zakresie, jaki znali. Nigdy nie usłyszałam od rodziców, że mam niemodną bluzkę, ale w za krótkiej spódnicy nie pozwolili wyjść.

Kliknij aby powiększyć

W każdym miejscu pracy obowiązuje dress code.

A przynajmniej powinien obowiązywać. I jeśli nie jest to załącznik do umowy pracownika, to ten powinien wiedzieć, co można a co nie. Na co dzień spotykamy różne perełki. Osobiście pokazuję się ludziom bez makijażu lub w męskich za dużych spodniach motocyklowych. Chociaż lato się już kończy a wraz z nim jazda w kasku, więc i takie moje ekscesy również. Tyle, że te moje motocyklowe wycieczki do klientów to małe piwo w porównaniu z tym, o czym chciałabym Wam opowiedzieć. Udałam się ostatnio z naszym przystojnym adminem do banku, w którym ten posiada konto prywatne. Miał załatwić coś szybko, ale jak to w takich instytucjach, założenie konta to sekund pięć, zamknięcie to cała masa papierowych przyjemności. Przez 20 minut gapiłam się na babeczkę, która go obsługiwała. Miała na sobie białą koszulę. Czy to źle? Oczywiście, że nie, ale ta koszula była za ciasna i zbyt przeźroczysta. Dzięki tej białej koszuli Pani miała nie jedną parę piersi tylko trzy. A wcale jakaś gruba nie była. Dodatkowo rękawki były tak ciasne, że tworzyły kolejny atut peklowanej szyneczki. Jakkolwiek nie byłaby inteligentna i zdolna, to ten strój odbierał jej całą kompetencję piastowanego stanowiska. Nie przekonałaby mnie do założenia konta nawet wtedy, gdyby jej bank płacił mi za konto co miesiąc. Nie ma takiej opcji. Jak wypadła ta Pani z bankowego okienka w porównaniu do mojego niedzielnego obrazka? Otóż miała droższą i modniejszą rzecz, ale zupełnie nieodpowiednią do okazji.

Kliknij aby powiększyć

Męskie reguły

Zasady ubraniowego savoir-vivre'u mogą być naprawdę zawiłe dla kogoś, kto się zupełnie w tym temacie nie orientuje. Osobiście podczytuję sobie kilka blogów o męskiej modzie, których autorzy opisują szczegółowo wiele kruczków pisanych (a może przy odzieży haftowanych?) drobnym druczkiem. Dyskutują, wymieniają się wiedzą i spostrzeżeniami. Lubię czytać te artykuły, chociaż moda męska jest nieco dalsza mojemu sercu niż damska garderoba. Dziś przytoczę Wam tylko jeden z takich męskich zakątków Internetu, blog Romana Zaczkiewicza. (Zdjęcie powyżej przedstawia Pana Romana, i pochodzi z jego strony.) Takich blogujących mężczyzn o modzie męskiej jest więcej. Dlaczego więc przytaczam tego Pana? Otóż kilka jego ostatnich wpisów na facebookowym profilu nieco mnie rozbawiło. Panowie zastanawiali się, czy wypada włożyć koszulę z krótkim rękawem podczas upałów. Okazało się, że nie bardzo. Następnie zastanawiali się, czy wypada ubrać krótkie spodenki. Miałam ochotę napisać im swój komentarz, z moją ironią, którą Wy już poznaliście, że absolutnie nie wolno im wkładać na siebie krótkich portków. Uznałam jednak, że nie wszyscy mogą zrozumieć moje specyficzne poczucie humoru i, na szczęście, powstrzymałam swoje trzy grosze dla siebie. Na szczęście, bo jak się okazuje, mężczyźni mogą takie spodnie nosić. I to do marynarki i koszuli z długim rękawem. Kolejne sugestie o pytania w komentarzach, dotyczące skarpetek, były dla mnie zbyt zabawne, i z uśmiechem na twarzy porzuciłam lekturę tych dyskusji.

Kliknij aby powiększyć

Uśmiech starł mi z twarzy ostatni weekend. Okazuje się bowiem, że moje zasady co do damskiej mody też potrafią być tak konkretne i nie do złamania. Ślub i wesele z ostatniej soboty. Panna młoda wyglądała zachwycająco. Pan młody nie ustępował jej na krok. Goście? Otóż goście zastosowali się do mniej restrykcyjnych zasad. Wiem, że mogli, ale dla mnie było to jak ta dyskusja nad krótkim rękawem w koszuli męskiej - zabawne tylko do pewnego czasu.  I bardziej ból sprawiły mi Panie. Mogłabym się pogodzić z tym, że coraz częściej na weselu nie obowiązuje kobiet długa suknia, chociaż bardzo nad tym ubolewam. Mogłabym się pogodzić z tym, że wcale nie są to kreacje specjalnie na ślub i wesele, tylko takie, które potem założą do pracy. Ale nie mogę się pogodzić z krótkimi sukienkami, odkrytymi ramionami i/lub plecami w kościele. A już na pewno nie z dekoltami do kostek. To nie jest elegancja. I pewnie dla większości gości weselnych moje zdanie byłoby tak ekstremalnie nierzeczywiste i nielogiczne, jak rozważania na temat męskich skarpet. Ale właśnie po obejrzeniu tamtego obrazka, te skarpety przestały mnie bawić a dyskusja nad ich formą zaczęła mieć sens.

Wzór na kobiecy ubiór idealny

Przejrzałam Internet od lewej do prawej a potem od góry do dołu. W wielu miejscach znalazłam ten sam pogląd. Moda damska nie jest opisana tak rygorystycznymi zasadami jak męska. Tyle, że ja nie mogę się z tym zgodzić, aby taki pogląd pozwalał nam te zasady coraz to bardziej popuszczać. Wolałabym, abyśmy tworzyli zasady i uczyli się ich przestrzegać. Porządek we wszechświecie jest czymś cudownym. A chaos wcale nie musi być piękny. Dlatego chciałabym, abyśmy podyskutowali na przeróżne aspekty mody damskiej. Wspólnie uda nam się dostrzec zalety reguł, których możemy się trzymać. A jest ich sporo, chociaż próbuje nam się wmówić, że jedyny i słuszny to podążanie za ulotnymi trendami serwowanymi przez wielkie sieciówki.

Kliknij aby powiększyć

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy uważacie, że wszędobylski brak zasad jest lepszy? Czy może jednak uważacie go za synonim dobrze ubranego człowieka? Czy trampki do smokingu albo gumowce do sukni ślubnej uznalibyście za coś nowatorskiego i godnego naśladowania tylko dlatego, że jako pierwszy ubrałby się tak ktoś znany? A może tęsknicie, tak jak jak, za ludźmi ubranymi zgodnie z jakimś bardziej... hmm staroświeckim kodeksem, z użyciem nowoczesnych fasonów? W którym obrazku czulibyście się lepiej, nieco mniej okazale ale stosownie ubranych zwykłych ludzi, czy tych wystrojonych w drogie przeźroczyste bluzki w miejscu pracy? Kim chcielibyście być?

Komentarze

Aga
#50 Aga 2015-08-25 22:46
A pisałam, że Szkołę dam też czytam? Akurat się pojawił tekst na temat + dyskusja. http://szkoladam.pl/praca-dama-w-pracy/
Mimbla13
#49 Mimbla13 2015-08-25 08:53
Cytuję Myza83:
Moja Teściowa miała starą znoszoną garsonkę, taką 10 letnią (chciałam jej coś uszyć, ale skłamała, że ma już coś kupione).


Noo, to teściowa trzyma linię ;-) Ja raczej z trudem wchodzę w ubrania sprzed 10 lat 8)
Myza83
#48 Myza83 2015-08-25 01:14
Agnieszko. Ubierz się "po swojemu". Niech się reszta uczy od Ciebie. Na moim weselu, moje szwagierki były ubrane jak na "cioci imieniach", włosy byle jak, tak jak nosiły na co dzień. Moja Teściowa miała starą znoszoną garsonkę, taką 10 letnią (chciałam jej coś uszyć, ale skłamała, że ma już coś kupione). Było mi przykro jak zobaczyłam, jak moja Teściowa i szwagierki wyglądają. Poczułam się, jakby miały w d....ie moje wesele i przyszły tylko dlatego, że to ich brat i syn został moim mężem. Moją mamę i siostry obszyłam, były u fryzjera. Po prostu się odstawiły stosownie do okazji. Nawet moje babcie miały kupione kreacje. Ale jak po roku, szłam na wesele szwagierki, to JAKA zmiana. Teściowa kupiła nową kieckę. Druga szwagierka też kupiła kieckę i nawet poszły do fryzjera! Czyli jednak moja rodzina dała im lekcję, jak się stosownie ubierać na wesela.
UrsaMinor
#47 UrsaMinor 2015-08-24 23:46
Cytuję Aga:
Mój mąż informatyk nie ubiera się wg kodu znanego w tej branży, więc też nie wierzę w ichni schemat:P Moja mama matematyczka też nie ubiera się jakoś dziwnie.

Chyba doszło do eskalacji nieporozumienia :) Nigdzie nie twierdziłam, że w tych branżach wszyscy ubierają się dziwnie. Większość wygląda zwyczajnie. Tylko tyle, że jest dużo większa tolerancja dla dużych odchyłek od przeciętności. Niekoniecznie w stronę niedbalstwa. Pamiętam gościnny wykład matematyczki - barbie-róż-blondi :) mówiła naprawdę ciekawe rzeczy.
Acz informatyk pracujący z kodem, a nie z klientami i inwestorami, to pod krawatem do pracy zwykle nie przychodzi... chyba, że wieczorem idzie do teatru ;) Może Twój mąż się wyróżnia.
Aga
#46 Aga 2015-08-24 21:41
Ursa
czytałam jeszcze książkę Osy "Szefowa własnej szafy".
Mój mąż informatyk nie ubiera się wg kodu znanego w tej branży, więc też nie wierzę w ichni schemat:P Moja mama matematyczka też nie ubiera się jakoś dziwnie.
Twój strój na obronę był kolorystycznie jak najbardziej ok. Czysta biel wielu osobom nie pasuje. Ja miałam beżowy komplet - spódnica i żakiet z krótkim rękawem, żadnej bluzki, bo ten żakiet się nie nosił z bluzką (zabudowany dekolt).
UrsaMinor
#45 UrsaMinor 2015-08-24 20:01
Wtapianie się w tłum dla samego wtapiania się w tłum odpada.
Sama na wesela preferuję sukienki koktajlowe, jakoś księżniczkowo-balowe klimaty mi nie leżą. Do kościoła obowiązkowo żakiet/bolerko/szal na dekolt i ramiona.
Na swoją obronę magisterki długo myślałam, jak uniknąć białej bluzki (serdecznie nie znoszę nosić bieli) i wymyśliłam: szarobeżowy kostiumik i bluzka z nie bielonego lnu. Nikt pretensji nie zgłaszał, choć też wydział wiadomo jaki, tam się takimi rzeczami naprawdę nie przejmują. Ja za to wreszcie czułam się elegancka, a nie wbita w garnitur.

Natomiast jak wspominam własne wesele, to nie raziły mnie ani Małe Czarne, ani kremowe, zwiewne Świtezianki, a fantazyjne kimono jednej z ciotek wprawiło mnie w zachwyt... to są ludzie, których znam i lubię, cieszyłam się, że przyszli, że są sobą i że się dobrze bawią. Serio.
Mimbla13
#44 Mimbla13 2015-08-24 19:03
Cytuję papavero:

1. Ubrać się w suknię, którą uważam za wieczorową i odpowiednią na taką okazję i odstawać nieco od reszty.
2. Porzucić zasady i wtopić się w tłum.


Wtapiaćsię w tłum? A po co? Tłum to tylko tło. Kojarzy mi się czasem z brakiem myślenia, brakiem własnego zdania, a co za tym idzie brakiem umiejętności uzasadniania swoich wyborów, sprowadzając się jedynie do naśladownictwa. Dlatego zdecydowanie punkt 1 !
olczi
#43 olczi 2015-08-24 16:28
Papavero - w takiej sytuacji zawsze wybieram strój zgodnie z moim poczuciem etykiety, to, że ktoś nie potrafi się ubrać stosownie do okazji, nie znaczy że my musimy obniżać własne standardy ;)
Jeśli ubierzesz elegancką suknię, tak jak należy, będziesz się czuła elegancko, pięknie i bardziej pewna siebie, niech inni zobaczą jak powinno się wyglądać ;)
UrsaMinor
#42 UrsaMinor 2015-08-24 16:08
Papavero - ja zawsze wolę ubrać się tak, żebym sama ze sobą czuła się dobrze. Ale wtapianie się w tłum nigdy mi nie pasowało.
Niteczka82
#41 Niteczka82 2015-08-24 16:07
Ad. 1, odkąd w sieci wynalazłam Papavero i szyję z wykrojów, to mi się wydaje, że w każdym odstaję od ogółu :D Dlatego, że to moje uszyte, a nie ze sklepu :) Najgorzej jest z sukienką, która ma dłuższy tył i jest z żorżety. Mąż mówi, że jest ona dziwna, jakby ktoś odszarpał przód :( A mi się taka podoba...sama już nie wiem...ale ubieram i chodzę :)