- Kategoria: Diabeł tkwi w szczegółach
- Opublikowano: 26 listopad 2015
Może nie tak wygląda trawa. Ale jest to tak słoneczna zieleń, że od razu kojarzy mi się z wiosną, ciepłem i budzącą się do życia ziemią. A jeśli tak, to dlaczego nie mielibyśmy zjeść śniadania na trawie. A przynajmniej na kocyku w kratę, zieloną oczywiście.
Grasz w zielone?
Zabawa polega na tym, aby polubić zielony kolor. Może być ten, proponowany na nadchodzący sezon wiosna/lato 2016. Ale umówmy się, może być zupełnie inna zieleń. W końcu nie każdemu będzie pasował taki jej odcień. Ładny, ale niezbyt uniwersalny.
Szyby zielone od telewizorów
Jak się wszyscy umówimy, że będziemy oglądać tylko filmy przyrodnicze o pięknej i dzikiej dżungli, to szyby będą zielone. Mogą być też deszczowo zielone. Oto mój ulubiony zielony zestaw. Takie odcienie zieleni uwielbiam, dlatego osobiście zamieniam sobie modny kolor na zielony w ten deseń. Może być nawet deszczowy. Jesienią deszcze powodują przeziębienia i katar. Ale wiosną, wiosną budzą wszystko do życia. Dlatego wiosną może padać a my uszyjemy sobie wspólnie takie ciuszki, że reszta zzielenieje z zazdrości.
Wróćmy do śniadania na trawie. Przez chwile poczujemy się prawie jak w muzeum. Śniadanie na trawie, które kojarzy większość z nas. W porównaniu do sztuki doboru kolorów na sezonowe trendy, to to naprawdę jest coś, co wymagało od autora pewnych zdolności i umiejętności. Obrazek jest ładny. Zapewne sama technika i umiejętności artysty też należałoby docenić, ale osobiście się na tym nie znam, nie będę się wymądrzać. Ale, powiem Wam, co myślę o takiej sztuce. Mój umysł po prostu nie ogarnia takiego obrazka. Sztuka sztuką, ale to jest po prostu goła baba w lesie. Kto się ze mną zgodzi lub nie?
Wróćmy do zielonej odzieży.
Okazuje się, że bardzo zaniedbałam zielony kolor. Mam wyjątkowo mało rzeczy w szafie, które noszą chociaż śladowe ilości tego koloru. Ani wzorków, ani guzików, ani nawet pasków. Nie mam pojęcia dlaczego. Kiedyś miałam ich dość sporo, chociażby taką oto bluzkę z kontrafałdami. Miałam też sukienkę w podobnym kolorze. Piękną, kopertową z rozkloszowanym dołem. A dziś? Dziś chyba tylko jakąś jedną zieloną dzianinową bluzkę. I sukienkę, którą już za moment przypominam. Ale to wszystko za mało, muszę sobie zaszaleć z tym kolorem. Następnym razem, podczas tkaninowych zakupów, muszę pamiętać o zielonych wzorkach chociaż.
Z zielonych rzeczy, które utkwiły mi głęboko w pamięci, to Jadwiga z Wesseksu. Czyli jedna z sukienek Pani Wandzi. Pani Wanda przepięknie w niej wyglądała i tak się w niej czuła. Mam nadzieję, że nadal ją nosi, bo już za momencik będzie to jej najmodniejsza sukienka.
Oto moja, najprawdopodobniej jedyna, zielona rzecz w szafie. Lubię ją, chociaż czuję się w niej jak z innej epoki. Ktoś mi ostatnio napisał, że wyglądam raczej jak Merida Waleczna, no to niech ja sobie zafarbuję włosy na rudo, to pojadę na Comic-Con. Strój już mam. Trochę mi się poplamiła zaraz pod odcięciem w talii, ale krawcowe nie płaczą, krawcowe wymieniają przód i jadą dalej. Oczywiście wymana tylko na zielony. A czy Was namówiłam chociaż troszeczkę na zielony? Albo chociaż na śniadanie na trawie, zatęskniliście za piknikiem?
Komentarze
Ja coś czuję, że nie czuję.
No widać ja nie czuję:)
Zielony taki odcień nie dla mnie. Najlepszy jest świerkowy.
E tam, przesadzacie. To nie wyuzdanie, a wyzwolenie poranek, jedzonko, natura i goła, wyzwolona prawie nimfa leśna (a naprawdę kobieta lekkich obyczajów w świecie intelektualistów-facetów).
A mi się podoba pierwszy obrazek - taki baśniowy i hobbitowy.
Jak teraz patrzę, to właśnie chyba ten kontrast mi się nie podoba. Ma dziwny wydźwięk.
Ona (ta baba) nie zdążyła sobie po porostu kiecki na to śniadanie uszyć!
Ja też bardzo lubię zieleń zwłaszcza taką jak ten parasol... ale z znalazłam w szafie tylko żakiet - ale nada się i na wiosnę i na jesień i na zimę (wełniany)... a raz się nawet w lecie przydał :)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.