Zacznę od przypomnienia, że moja książka aktualnie jest w przedsprzedaży. Można ją nabyć na stronie

www.sukienka-idealna.pl

A teraz spokojnie cofnijmy się w czasie. Tak rok, do jesieni 2017 roku. Wtedy już poważnie zaczęłam myśleć o mojej książce. Ale to były tylko rozważania i marzenia. Miałam na głowie inne projekty, motałam się wśród innych zajęć. Realnie nie miałam na to czasu. Ale w głowie narastała taka myśl, która mówiła, że to już ta chwila. Potem przyszedł sylwester i nowy rok...  i moment, o którym już opowiadałam. Noworoczne postanowienie wydusiłam z siebie drżącym głosem. "Ja w tym roku napiszę książkę." I dziś po prostu, gdy książki właśnie się drukują, trudno mi sobie wyobrazić, że to się udało. Nie było jednak tak łatwo. Przy tworzeniu tej książki popełniłam wiele błędów. Uniknę ich w przyszłości. Tym razem zajęły mi niepotrzebnie sporo czasu. Niektóre kosztowały mnie fizycznie, nieco uszczuplając mój stan konta. Na szczęście takich finansowych wpadek nie było dużo. Znacznie więcej błędów wpłynęło na mój czas. Oj zmarnowałam sporo godzin, dni, a może nawet całych tygodni. Ale nie mam zamiaru narzekać. Ta nauka nie pójdzie w las.

Zacznijmy jednak śledzić sposób, w jaki powstawała moja książka. Zaczęło się od kilku kartek z zielonymi nagłówkami. Powiesiłam je sobie na tablicy wiszącej nad moim biurkiem. I chwilę im się przyglądałam. Taką dłuższa chwilę. Potem do tych kilku dochodziły następne. Na wszystkich widniała Tereska. A na tej rysunkowej modelce rysowałam kolejne modele sukienek, które według mnie powinien potrafić przygotować każdy początkujący konstruktor odzieży. Każdą sukienkę dorzucałam do odpowiedniej grupy oznaczonej wielką literą od A aż do O. Te grupy oraz liczba modeli rozrastały się z czasem. Były też takie, które początkowo miały się znaleźć w książce, ale wypadły z jakiegoś powodu. Proces doboru fasonów był długi. Niektóre z sukienek odpadły na etapie planowania, rysowania, szkicowania. Inne odpadły w trakcie pisania książki, pomimo tego, że miałam je skonstruowane a nawet opisane lub uszyte. Tak naprawdę prace nad książką rozpoczęłam od drugiego rozdziału. Nie ukrywam, że dla mnie modelowanie jest również najprzyjemniejszą częścią przygotowywania szablonów odzieżowych. Ten etap lubią moi uczniowie, i wcale im się nie dziwię. To w tym miejscu wyobraźnia zamienia się w rzeczywisty produkt.

Kliknij aby powiekszyć

Drugi rozdział to 75 sukienek. Razem z podstawową, oznaczoną numerem 1000 jest ich w sumie 76. Ale to nie wszystkie, które musiały zostać uszyte w tym procesie. Niemal wszystkie zostały uszyte dwukrotnie. Pierwsze przeszycie było mi potrzebne do sprawdzenia fasonu. Do zmierzenia na modelkach i sprawdzenia czy proporcje są takie, jak sobie wyobrażałam. Tak na wszelki wypadek, aby nie popełnić błędów z docelowych materiałów. Niektóre elementy były sprawdzane na sucho. W modelu 72, po skonstruowaniu dołu sukienki wydrukowałam sobie miniaturę. Wszystko po to, aby zerknąć na proporcję i ułożenie plis. Chciałam po prostu zerknąć, czy będą wyglądały tak, jak to sobie wyobraziłam. W międzyczasie powstało kilka sukienek, które nie trafiły do książki. Powstało też kilka takich, które uszyte zostały przypadkiem. Kilka sukienek powstało w dwóch egzemplarzach. I to całkiem przypadkiem. W ferworze walki łatwo o pomyłki. A gdy na wieszaku wisi niemal 100 próbnych sukienek, i drugie tyle docelowych... dwie dodatkowe naprawdę mogą przemknąć niezauważalnie. Zorientowałam się dopiero na etapie sesji zdjęciowych, które opiszę za chwilę.

Kliknij aby powiekszyć

Książka powstawała kilka miesięcy. To była ciężka ale przyjemna praca. Pisałam ją przy moim biurku. Do dziś z tego powodu panuje na nim jakiś chaos totalny. Aby oderwać się nieco od krzesła, po napisaniu kolejnej części drukowałam ją i wychodziłam na zewnątrz. Czytałam, sprawdzałam, korygowałam... pijąc sobie kawkę na wielkiej drewnianej huśtawce. Powód takiego spacerowania był jeszcze jeden. Nie potrafię czytać i poprawiać tekstu, gdy nie jest wydrukowany na kartce. Dlatego w tym roku ryzę papieru kupowałam średnio raz w tygodniu. W międzyczasie admin musiał mi z tego powodu wymienić toner w drukarce. A dziś drukarka wyświetla mi komunikat, że kaseta jest do wymiany. Admin na ten komunikat krzywi się i powtarza, że kupił mi drukarkę niecały rok temu, że przesadziłam, że jestem droga w utrzymaniu. Ehh, kupi mi drugą jak będzie trzeba.

Kliknij aby powiekszyć

Wracamy do mojej pracy. I drugiego rozdziału. Przyszedł taki czas, gdy zaczęłam szyć sukienki do zdjęć. Zajęłam się tym dopiero wtedy, gdy drugi rozdział był już gotowy. Chciałam wiedzieć, co dokładnie potrzebuję, o czym nie mogę zapomnieć. Zrobiłam sobie listę 76 modeli. I zaczęłam ją wypełniać. Na początek wpisywałam sobie numer zdjęcia, które miało się znaleźć w książce. Gryzmoły poniżej tabeli przedstawiają moje rozmyślania. Czy wybrać to, czy może inne zdjęcie. To miejsce było wielokrotnie wymazywane i zapełniane od nowa przy kolejnych sesjach. Gdy zdjęcia zaczęły wracać od Magdy, która zajęła się ich retuszem, zakreślałam na różowo te, które już mam gotowe do druku. Ta moja wymiętolona brudna kartka wisiała długo obok mnie. Przypominając, ile jeszcze jest do zrobienia. Teraz wygląda niepozornie. Wszystko jest różowe, zakończone, zrobione. Ale uwierz mi. Gdy na różowo było zamalowanych tylko kilka numerów, byłam przerażona ilością pracy. Same zdjęcia zajęły mi ogrom czasu. Wraz z moimi modelkami byłyśmy w stanie sfotografować tylko 10 sukienek w ciągu dnia. Zdjęcia do książki i na stronę to ogrom fotek. Nie dało się szybciej. Dziewczyny i tak były bardzo zmęczone po każdej sesji.

Kliknij aby powiekszyć

I znów drugi rozdział. Opowiem teraz o mojej największej wpadce. Do pisania książki wybrałam nieodpowiednie narzędzia. Nie chcę Cię tutaj zamęczać technicznymi aspektami, ale zapewniam, że kolejną przygotuję zupełnie inaczej. Z powodu mojej niewiedzy musiałam się nieco napoprawiać. Oto jedna z takich wykreślanek, która towarzyszyła mi przy poprawkach. Takich kartek miałam kilka. Cierpliwie kopiowałam, poprawiałam, przygotowywałam inaczej. Wiedziałam, że za błędy się płaci, cieszyłam się, że na tym etapie tylko moim czasem.

Kliknij aby powiekszyć

Gdy miałam już większość tekstów, rozpoczął się skład mojej książki. I wtedy dopiero grafik zajął się przygotowaniem oprawy graficznej. Teraz już wiem, że od tego powinnam była zacząć tworzenie tekstów. Gdy miałam opisany pierwszy model sukienki i klika tekstów z pierwszego rozdziału, powinnam była poszukać osoby, która zajmie się kolorystyką. A tak... gdy miałam już wszystkie rysunki techniczne dostałam poniższe wytyczne odnoszące się do kolorów moich rysunków. I wszystkie kreseczki, wypełnienia, zaznaczenia i wszelkie inne drobiazgi na setkach rysunków musiałam poprawić ręcznie. I to poprawianie ilustruje powyższa wyliczanka. Ta konkretna kartka odnosi się do zmian kolorów. Ale to nie wszystko. Zmieniałam również czcionkę na obrazkach na taką, jaka miała zostać użyta w pozostałej części książki. I to nadal nie wszystko. Gdy już poprawiłam, wysłałam a skład wrzucił obrazki do książki... zauważyłam że jeden rysunek jest inny. Tylko, że ta jego odmienność spodobała mi się na tyle, że zdecydowałam się poprawić wszystkie inne dopasowując je do tego jednego odmieńca. Tak, tyle razy poprawiałam obrazki. Śniły mi się po nocach, ale było warto. Dziś jestem z nich bardzo zadowolona.

Kliknij aby powiekszyć

Opowiadając o książce muszę pokazać specjalny zeszyt. To był najtajniejszy zeszyt krawiecki tego roku.  W nim wyprowadzałam moje wzory. Tak aby je sprawdzić, wyprowadzałam je kilkukrotnie na różne sposoby. I chociaż wzorów tutaj nie widać, bo je obejrzeć można w książce, to pokażę jedną ważną stronę. Pisałam już o tym, że martwiłam się na początku ilością stron. Dlatego poniżej widać zestawienie ilości napisanych stron dla poszczególnych grup sukienek. Jak widać przy ilości 109 stron przestałam się obawiać wydania cienkiej broszurki krawieckiej. A teraz wyznam, że przy 350 zaczęłam się martwić zupełnie czymś innym. Tym, że nigdy nie przestanę dorzucać kolejnych.

Kliknij aby powiekszyć Kliknij aby powiekszyć

A tutaj wszystko razem. Notatki, które zostawiłam sobie na pamiątkę, najważniejszy zeszyt w moim życiu oraz różowa teczka. Jak widać w niej również czają się jakieś stare kartki. Aż strach tam zaglądać.

Kliknij aby powiekszyć

Notatki to nie wszystko, co powstało w międzyczasie. W książce zawarty jest rozdział o szyciu. Do niego musiałam wydrukować szablon sukienki podstawowej, czyli tej o numerze 1000. Do zdjęć wydrukowałam nieco pomniejszona sukienkę. Na niej wygodniej wykonywało się zdjęcia. Nie wszystkie jednak operacje krawieckie były wygodne do wykonania na takich miniaturach. Dlatego po lewej stronie widzisz górę sukienki w rzeczywistych rozmiarach. Ona posłużyła do przedstawienia sposobu wszywania obłożeń. A widoczny szablon rękawa na pewno znajdziesz przy opisywaniu nacinków. To nie wszystkie szablony, które wykorzystałam przy tworzeniu treści. Było ich znacznie więcej. Część już trafiła do działu zapomnianych spraw. Te czekają na wyrzucenie, a ja jakoś nie mogę się od nich uwolnić. Pewnie jeszcze przez chwilę będę czuła do nich sentyment. Myślę, że do momentu, w którym do mojej pracowni przyjadą wydrukowane książki.

Kliknij aby powiekszyć

Papierowe szablony służyły do wycięcia różnych elementów z materiału. Poniżej widać kilka z nich. Po lewej stronie dużo kwadratów do wycięcia obłożeń. Potem przód bluzki, na którym omawiałam zszywanie zaszewki. Jakiś kawałek podszewki wycięty z dołu sukienki przy odszywaniu rozporka podszewką (o matko po co ja to jeszcze trzymam!). Następnie prostokąt i kawałek bluzki w moro, które opowiadały o kapowaniu. I wspomniana góra sukienki, która posłużyła jedynie do kilku zdjęć przy wszywaniu obłożeń do paszki. Tyle części znalazłam dziś w pracowni. Pewnie jest ich znacznie więcej, ale dziś uparcie się przede mną chowały. Na pewno kolejne odkryjesz w mojej książce.

Kliknij aby powiekszyć

Rękaw i tył sukienki, które posłużyły mi do opowieści o nacinkach widoczne są w towarzystwie niebieskiej bluzki. Tą niebieską bluzkę zobaczysz przy opowieści o obłożeniach. I jest to jedna z kilku takich bluzek. Każde opowiedziane przeze mnie obłożenie zostało uszyte i sfotografowane. Tak samo każda możliwa zaszewka modelująca górę pleców została pokazana na takim pomocniczym elemencie. Było ich naprawdę sporo.

Kliknij aby powiekszyć

Przejdę teraz do błędu. W książce znajduje się rozdział opowiadający o szyciu. Przedstawiam w nim, krok po kroku, etapy powstawania sukienki podstawowej. Zdjęcia do tego rozdziału robiłam dwa razy. I już mówię dlaczego. Oto pierwsza sfotografowana sukienka. Po zrobieniu zdjęć usiadłam do wybrania odpowiednich, skadrowania i opisania. I muszę przyznać, że efekt mojej dwudniowej pracy mnie podłamał. Bo chociaż wszystko było pięknie widoczne, chociaż zadowalały mnie ujęcia i ilość zdjęć, to postanowiłam wszystkie je porzucić. Wszystko przez tkaninę, którą wybrałam do zdjęć. W rzeczywistości była matowa. A na zdjęciach, w świetle fleszy, kolory stały się ostre. Nie mogłam tego przeżyć. Wiedziałam, że gdy książka trafi w moje ręce, nie będę zadowolona z tej części. Te kolory nie pasowały mi do całej reszty. Dlatego... wykonałam tą pracę ponownie. Na własne życzenie.

  Kliknij aby powiekszyć Kliknij aby powiekszyć

A na koniec pokażę Ci drugą sukienkę, którą na pewno zobaczysz w książce. Wybrałam spokojne kolory, różne tkaniny, faktury. I właśnie one posłużyły do opracowania trzeciego rozdziału książki. Dziś jestem bardzo zadowolona z tego, że wykonałam tą część pracy ponownie. W krawiectwie tak już bywa, że od czasu do czasu trzeba się pogodzić z pruciem i porawkami. A mnie dopadły one właśnie w tym miejscu.

  Kliknij aby powiekszyć Kliknij aby powiekszyć

Mam nadzieję, że zainteresowała Cię moja opowieść. Na koniec przyznam, że nie chciałam tymi etapami dzielić się z Tobą na bieżąco. Bałam się, że nie podołam takiemu ogromowi pracy. Bałam się, że będę zmuszona to porzucić i będzie mi ciężko to oznajmić. Nie żałuję tej decyzji. To zapewniło mi komfort pracy przy pierwszym takim projekcie. Jestem z niego bardzo zadowolona i dziś mogę się z Tobą podzielić moimi wspomnieniami. Ogromnie ważnymi w moim zawodowym życiu.

Komentarze

papavero
#13 papavero 2018-11-15 22:42
Cytuję tatusiek:
Przede wszystkim jeszcze raz serdecznie gratuluję niewątpliwego sukcesu i podziwiam tempo prac, ale o ile dobrze pamiętam to ja polecałem InDesign, a no prośbę o program darmowy podsunął Scrubusa ;-) Tak czy owak bardzo się cieszę, że ta książka powstała i przy najbliższej okazji pogratuluję Ci @papavero osobiście :-)

@tatusiek, właśnie dlatego żałuję, że się bałam nie wiem dlaczego. Wiesz, że ten Scribus to była dłuższa historia, ale nie ma tego złego... InDesign jeszcze przede mną :-)
tatusiek
#12 tatusiek 2018-11-15 21:34
Przede wszystkim jeszcze raz serdecznie gratuluję niewątpliwego sukcesu i podziwiam tempo prac, ale o ile dobrze pamiętam to ja polecałem InDesign, a no prośbę o program darmowy podsunął Scrubusa ;-) Tak czy owak bardzo się cieszę, że ta książka powstała i przy najbliższej okazji pogratuluję Ci @papavero osobiście :-)
KamilaKasz
#11 KamilaKasz 2018-11-15 18:12
wszyscy wymarli, staloo sie cos o czym nie wiem, bo telewizji nie ogladam, niktt sie nie odzywa, zadnych nowych uszytkow, nie ma wczorajszej bluzki, co jest??????????
papavero
#10 papavero 2018-11-15 10:36
Cytuję dziere10:
Podziwiam każdą pasję jaką człowiek rozwija dobrowolnie i konsekwentnie. Korzystam z dobrych przykładów i mam nadzieję, że dzięki tej pracy wejdę na kolejny etap wtajemniczenia. Trzy lata temu miałam problem z uszyciem poszewki na poduszkę. Dzięki papavero szyję bluzki, sukienki i płaszcze (może nie są idealne ale to moje hobby) - ze spódnicami mam problem ponieważ nie umiem poprawnie wszyć suwaka. Gratuluję.

Dziękuję @dziere10 i cieszę się, że mogę pomagać w rozwijaniu pasji.

Cytuję rala:
Papavero- po przeczytaniu tego artykułu zdałam sobie sprawę z kolosalnej różnicy pomiędzy napisaniem książki
/co napewno nie jest łatwe/ a stworzeniem takiego dzieła jak " SUKIENKA IDEALNA". Ileż tu pracy - wymyślić,
skonstruować,uszyć ponad 150 sukienek,przymierzyć,znaleźć modelki,sfotografować,opisać,narysować...itd...
Chylę czoła!

@rala faktem jest, że napisanie treści zajęło mi najmniej czasu. Największa ilość czasu kryje się właśnie za ilustracjami, zdjęciami i wszelkimi innymi treściami, które nie są tylko tekstem. Dziennie byłam w stanie przygotować maksymalnie 2-3 strony. Nie było dnia, gdy nie pracowałam nad nią, każdy dzień to chociaż jedna strona. Ale faktem jest też, że jakaś fantastyka byłaby dla mnie trudniejsza. Nie wyobrażam sobie pracy nad literaturą piękną. :-)
dziere10
#9 dziere10 2018-11-15 07:45
Podziwiam każdą pasję jaką człowiek rozwija dobrowolnie i konsekwentnie. Korzystam z dobrych przykładów i mam nadzieję, że dzięki tej pracy wejdę na kolejny etap wtajemniczenia. Trzy lata temu miałam problem z uszyciem poszewki na poduszkę. Dzięki papavero szyję bluzki, sukienki i płaszcze (może nie są idealne ale to moje hobby) - ze spódnicami mam problem ponieważ nie umiem poprawnie wszyć suwaka. Gratuluję.
rala
#8 rala 2018-11-13 18:18
Papavero- po przeczytaniu tego artykułu zdałam sobie sprawę z kolosalnej różnicy pomiędzy napisaniem książki
/co napewno nie jest łatwe/ a stworzeniem takiego dzieła jak " SUKIENKA IDEALNA". Ileż tu pracy - wymyślić,
skonstruować,uszyć ponad 150 sukienek,przymierzyć,znaleźć modelki,sfotografować,opisać,narysować...itd...
Chylę czoła!
papavero
#7 papavero 2018-11-13 12:38
Cytuję Aleksandra:
Gratuluję, jestem pełna podziwu dla pracowitości i pomysłu.

Aleksandro dziękuję bardzo :-)
papavero
#6 papavero 2018-11-13 12:38
Cytuję malboraczka:
Nie mogę się doczekać kiedy wezmę do rąk twoją książkę :lol: Jak ją dostanę to zaparzę sobie pysznej kawki, rozsiądę się wygodnie na kanapie i......... Delikatnie i powoli ją rozpakuję ze ślicznego pokrowca. Potem pogłaszczę z każdej strony i obwącham ;-) bo ubóstwiam zapach nowych książek :lol: Następnie z szerokim uśmiechem i zachwytem przeczytam Twoją dedykację :lol: :lol: Teraz rozkoszując się szelestem nowych kartek zacznę je powolutku przekładać :3 :lol: Kiedy skończę delektować się oglądaniem każdego rysunku i zdjęcia, zacznę ją czytać :lol: :lol: :lol:

@malboraczka ja zrobię dokładnie to samo, najpierw przewertuję a potem od początku na spokojnie przejrzę wszystko. Nie wiem, czy będę czytać. Wydaje mi się, że po całym tym procesie znam cały tekst na pamięć :-)
papavero
#5 papavero 2018-11-13 12:35
Cytuję Christinee:

Z czystej ciekawości zapytam: czy książkę się pisze w jakim programie, czy w zwykłym edytorze teksu np
word? Jeśli sama wydajesz swoją książkę to sama wszystko przygotowywujesz dla drukarni?
Szczerze podziwiam Twoją silną motywację i tempo pracy.

Książkę pisałam w darmowym oprogramowaniu o nazwie Scribus. To dobre rozwiązanie, które polecił mi @tatusiek. Nie mogę narzekać na samo oprogramowanie. Ale żałuję, że nie odważyłam się od razu na Indesign od Adobe. Ten program jest płatny, z tego co widzę kosztuje około 100 zł miesięcznie. Problemem dla mnie było to, że po wysłaniu treści do składu, nie mogłam już pomóc w przygotowaniu książki. Składem zajmowało się kilka osób. Jedna przygotowywała grafiki (te śliczne a nie techniczne), zajmowała się upiększeniem książki, okładką itp. Inna umieszczała treści, obrazki i całą resztę już na swoim miejscu. Gdy coś się rozjechało, musiałam czytać, punktować i poprawiać to w pdfach. To był niepotrzebny nakład pracy. Mogłabym otworzyć plik w Indesign i poprzestawiać techniczne obrazki. A tak musiałam przygotowywać wielką listę tego, co się pozamieniało, poprzestawiało. Moja książka była dość trudna do składu. Temat był dla osób w to zaangażowanych jakimś zupełnie abstrakcyjnym. I to powodowało, że wielokrotnie musieliśmy omawiać zmiany. Ale ekipa, którą wybrałam, pomimo trudnego dla nich tematu, spisała się bardzo dobrze.

Nie przygotowywałam niczego sama do drukarni. Korzystałam z wielu usług. Od makijażu modelek, retuszu zdjęć, poprzez korektę redaktorską aż po skład i grafikę a na koniec przygotowanie plików do druku. Wszystko to zleciłam osobom, które się tym zajmują na co dzień. Zależało mi bowiem na tym, aby ta książka była ładna. Gdybym zrobiła wszystko sama, książka byłaby tak samo merytorycznie dobra, ale wyglądałaby właśnie jak stare książki. Kosztowałoby mnie to znacznie mniej, bo sumy jakie wydałam na wszystkie usługi były dla mnie przerażające ;-) ale bez tych dodatkowych osób książka straciłaby swój urok. A na nim również mi zależało. Chciałam zrobić coś dobrego i ładnego jednocześnie.

A wracając do worda, o którym napisałaś. To teksty i tak finalnie lądowały właśnie w nim. Do korekty. Gdy ktoś pisze książkę o małej ilości obrazków, to spokojnie word wystarczy.
Christinee
#4 Christinee 2018-11-13 11:41
Faktycznie ogrom pracy nad takim projektem jak książka może przerażać. Pokonanie wszystkich trudności i nieprzewidzianych problemów pochłania dużo czasu. Ale efekt jest spektakularny, już widzę ze książka będzie nie tylko wartościowa pod względem treści, ale i piękna (nie widziałam jeszcze ładnej książki o konstrukcji, wszystkie z którymi miałam styczność były stare, żółte, najczęściej broszurowe wydania, napisane trudnym i niezrozumiałym językiem).
Nie mogę się już doczekać mojego egzemplarza :)
Z czystej ciekawości zapytam: czy książkę się pisze w jakim programie, czy w zwykłym edytorze teksu np
word? Jeśli sama wydajesz swoją książkę to sama wszystko przygotowywujesz dla drukarni?
Szczerze podziwiam Twoją silną motywację i tempo pracy.