- Kategoria: Zaprojektuj sama - KONKURS
- Opublikowano: 23 październik 2009
Gdybyśmy tak jeszcze kilka dni poczekali, to w sumie zdjęcia znów stały by się aktualne i sukienka byłaby gotowa na wiosnę. Czekaliśmy na Lenny lata świetlne, ale okazało się, że było warto. Zarówno dla niej jak i dla nas. Trochę nas zwodziła jak prawdziwą kobietę przystało, ale w końcu dotarła i dziś możecie zobaczyć efekty pewnego piątkowego szalonego dnia. Obok wstępu widzicie jedną z jej prac, która zawsze mi się z nią będzie kojarzyć. Nieco przewrotna i zabawna ale charakterystyczna i ciekawa.
Dzisiejszy artykuł będzie dość, długi, ale wyjątkowo nie ja się nad nim napracuję. Całość przedstawi Wam Lenny a ja tylko dorzucę kilka fotek. Zobaczcie Więc, co nam napisała nasza uzdolniona projektantka. Zanim jednak list od Magdy, przypominam powód naszego zamieszania, czyli zwycięską sukienkę czwartej edycji, gdyż o niej będzie mowa i dla niej sesja fotograficzna.
"Witam serdecznie. Od razu przejdę do sedna, czyli do zadanego mi „do domu” sprawozdania. Moja podróż zaczęła się o dwunastej w nocy, w czwartek ósmego października. Trasa Siedlce- Wrocław- bagatela pięćset kilometrów. Już około szóstej rano byliśmy zakwaterowani w Domu Wrocławskim. Po krótkiej drzemce, znowu w drogę- tym razem do siedziby Papavero. Na własnej skórze mieliśmy przekonać się, co znaczy termin "godziny szczytu" we Wrocławiu- jak Wy sobie radzicie z tymi korkami? Punkt ósma. Balonowa 39- to tutaj!
Drzwi otworzyła nam miło uśmiechnięta pani- tak, pani Agnieszka. Ubrana była w piękną kamizelkę, jakby znajomą. Tanit- ciesz się. Zaprosiła nas do środka i podała herbatę i ciasteczka. Ciekawie lustrowałam atelier znad filiżanki. Od razu zakochałam się w małym, dwupoziomowym wnętrzu. Na górze- pracownia, na dole- biuro i przymierzalnia. Największą ozdobą były tam ubrania. Kolorowe egzemplarze pokazowe i oczywiście osławiona kolekcja jesienna zapełniały trzy długie wieszaki. Z satysfakcją, że spoza atelier, ja oglądam ją pierwsza, wertowałam wieszaki. Po chwili przybyła przemiła Pani Basia- krawcowa. Szkielet góry sukienki, który przyniosła do przymierzenia, nie przypominał jeszcze mojego projektu, ale wyglądał niezwykle obiecująco.
Następna przymiarka była o czternastej. Sukienka stanowiła już wspaniałą całość, jednak była trochę za długa i nie miała suwaka. Zaraz do atelier wpadły dwie mocno spóźnione osoby Pani Fotograf: Justyna oraz Pan Fryzjer i Pan Wizażysta w jednym- Sebastian. Nie tracąc ani chwili, zaprosił mnie na "fotel". Dziękując losowi, że to Balonowa we Wrocławiu a nie Fleet Street w Londynie, zasiadłam na wysokim stołku. "Gdyby coś poszło nie tak, pamiętaj - włosy odrastają" ostrzegł mnie lojalnie i wziął się do dzieła.
Oprócz cudnej fryzury, uraczono mnie kilkoma mini wykładami na temat włosów oraz możliwością pomocy Wirtuozowi Nożyczek przy pracy (trzymałam lokówkę, więc na pewno mam wrodzony talent!). Przy okazji mogłam "od kuchni" poznać szczegóły pracy w Papavero w pewien zabiegany piątek. Godne opisania są też urocze sprzeczki wyżej wspomnianej krawcowej- pani Basi z panem Sebastianem. Mogę z dumą orzec, że dwójka ta wręcz "wyrywała" sobie mnie z rąk- to na przymiarki, to na poprawki loków. Potem przyszedł czas na makijaż. Sebastian- Wirtuoz Nożyczek poszedł do domu, tymczasem przyszedł Sebastian- Mistrz Pędzla i Mascary. Zaczęło sie od podkładu- pan Sebastian kładł go dość szczodrze, mówiąc delikatnie. Proces ten przypominał nakładanie gładzi gipsowej szpachlą na ścianę, ale nie narzekałam. Miało mi to nadać wygląd porcelanowej lalki, a czego się nie robi, żeby wyglądać bosko? Nie miałam możliwości przyglądać się dalszej pracy Mistrza Pędzla, bo kazał mi zamknąć oczy.
Co się działo w tym czasie z moją mamą? Nie sądzę by mogła narzekać na nudne godziny spędzone na przyglądaniu się procesowi kręcenia loków lub przymiarkom, bowiem jej w udziale przypadł prawie cały dzień w towarzystwie pani Agnieszki. Musiała ona jednak co chwila przerywać pogaduszki, by zapanować nad ekipą. Nic nie mogło umknąć jej uwadze, nic nie mogło być oglądane bez jej absolutnej aprobaty.
Koniec pracy. Włosy rozkręcono i roztrzepano. Sukienkę przywdziano, założono buty. Zwarta, (choć nie całkiem) i gotowa (w stu procentach), chwiejnie przykuśtykałam do lustra. Muszę tutaj przerwać i powiedzieć, że sama siebie rozczarowałam. Powiedziałam wtedy to samo, co wszystkie inne kobiety, które poddano metamorfozie, oglądające się po raz pierwszy w lustrze. "Boże, to nie ja!"" Spokojnie, nie płacz, bo się rozmażesz" poradził ktoś życzliwy. Pani Justyna wyprosiła wszystkich (mimo gorliwych protestów mojej mamy) i zaczęła się sesja…
Nie, muszę Was rozczarować. Szczegóły sesji samolubnie zachowam dla siebie. Powiem tylko, że nie widziałam jeszcze tak żywotnego fotografa. Ponieważ kojarzą mi się oni z szarymi poczciwcami, pstrykającymi masowo zdjęcia legitymacyjne, oniemiałam widząc energię pani Justyny i słuchając jej przezabawnych powiedzonek. Do tego niesamowity profesjonalizm. Ja chcę jeszcze raz!
Po sesji podziękowałam wszystkim i przebrałam się. Atmosfera tego dnia była taka przyjemna, przyjacielska. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili, czułam się jak ktoś naprawdę ważny. Sukienka wyszła pięknie. Zdjęcia- wspaniale. A jeszcze do wieczora mogłam cieszyć się tym genialnym makijażem- dziękuję panu Sebastianowi za tych wszystkich ludzi, którzy oglądali się za mną na uliczkach wrocławskiej starówki.
Następnego dnia- zwiedzanie. Niesamowita Panorama Racławicka i Muzeum Architektury. Niestety tylko na tyle starczyło nam czasu. Bardzo podobało mi się we Wrocławiu- to piękne miasto. Myślę, że jeszcze nie raz będę tu przyjeżdżać. Nawet, jeśli nie dostanę zaproszenia od Papavero, (na które i tak mam cichą nadzieję). Jeszcze raz chciałabym podziękować za ten wspaniały dzień. Przede wszystkim- za spełnienie mojego wielkiego marzenia. Dziękuję. Magdalena Kandyba"
To już koniec relacji naszej utalentowanej projektantki. Niniejszym bardzo dziękuje rodzicom Lenny za przywiezienie do nas córki. Mam nadzieję, że zgodzą się jeszcze kidyś na sesję zdjęciową z udziałem Magdy i naszej ekipy, gdyż sami widzicie, że dziewczyna jest bardzo fotogeniczna.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.