- Kategoria: Diabeł tkwi w szczegółach
- Opublikowano: 01 październik 2015
A to Ci niespodzianka! Uczono mnie, że to pomarańczowy. No może trochę wyblakły i przybrudzony. Ale pomarańczowy, nie ma to tamto. Ale widać, w naszym kraju dzieci są oszukiwane przez nauczycieli. Pamiętam, jak Pan Skrzypczyk uczył nas w szkole średniej, że pierwiastek z żadnej liczby nie da ujemnej. A teraz wiem, że to sobie uroił. I po co tak wprowadzać w błąd? W przedszkolu powinni nam pokazać te wszystkie rzeczy od razu. Kolor dębowy, kolor marchewki skąpanej w porannym słońcu, kolor pomidora o zmroku w Maroku. I wszystko byłoby takie proste.

No dobra, wracamy do poważnych rzeczy, które jako jedyne mogą uratować świat przed zagładą. Oto kolor dębowy. Coś tam jeszcze więcej określało ten kolor, ale to nie jest ważne. Istotne jest to, jak on wygląda. No dąb jak się patrzy. Dziękujemy Wam specjaliści od kolorów.
Postanowiłam uszyć sobie dwie rzeczy, które są niemal dębowe. Niemal dębowe oznacza, że są z naturalnych składników. Pierwszy z nich to dębowy płaszcz. Dębowy i wełniany. Cieplutki, bo z kapturem. Oto jego kawał spory. A jeżeli ktoś pragnie mieć taki sam, to jeszcze dziś w dziale z wykrojami do pobrania będzie miał swój debiut.
Druga dębowa rzecz, to sukienka. Nie pokażę Wam jej tutaj, bo już ją znacie. Przynajmniej z mojego artystycznego szkicu, który znajduje się tutaj. Ale pokażę Wam coś innego, co w tej sukience było fantastycznego. Dzianina. I nie ważne skąd jest, nie ważne, jaka jest. Ważne jest to, że ja dokładnie wiem, czym ona jest. Oto notka dotycząca dzianiny, którą otrzymałam od producenta. Skład, czyli 95% bawełny oraz przepis konserwacji i pozostałe ważne informacje. I jeśli ktoś powie mi, że woli kupić dzianinę za połowę ceny, to nie wie, co traci. Zapłaciłam za nią kilkanaście euro za metr. Ale wiem, jaki jest jej skład. Wiem, że jest nowa a nie chowana w jakimś starym magazynie przez pół wieku, w niewiadomych warunkach. Wiem, że zawsze będę mogła dokupić sobie kolejny kawałek, mniejszy lub większy, ale bez problemu. Wiem, że nie rozejdzie mi się po pierwszym praniu, bo producent dba o jakość. Zdaję sobie sprawę, że kupujecie tkaniny w sklepach, które takich informacji często nie mają. Sama jestem zmuszona do takich sporadycznych zakupów. Ale oto mój plan na następne 10 lat: ja to zmienię w naszym kraju. Bójcie się hurtownicy!
A gdyby kogoś ciekawiło, to na powyższym zdjęciu widać, skąd dotarła do mnie dzianina. Słoneczna Portugalia to kraj nadawcy. Kiedyś, dawno temu, uszyłam jedwabną sukienkę z tkaniny zakupionej w nieistniejącym już wrocławskim sklepie. Klientką była papaverowa sąsiadka, czyli właścicielka kancelarii prawnej mającej swoje biuro obok naszej pracowni. Przed pracą przyszła na przymiarkę i już została w tej sukience. Przed południem sukienka rozlazła się po całości jak sito. Stara, źle przechowywana lub wybrakowana tkanina to coś, na co nie stać nas bardziej, niż nowa tkanina wprost od dobrego producenta.
To koniec opowieści o kolorze dębowym. Więcej dębowych rzeczy nie planuje uszyć. Ale wspomnę jedną, niemal dębową sukienkę, której dawno już nie mam. Ale szablon czeka na Wasze realizacje. Wystarczy kliknąć na poniższy obrazek.
Komentarze
Kiedyś i mi trafiła się taka tkanina - w sklepie była ok, nieco sztywna, trochę elastyczna, nic tylko szyć, ale po upraniu nijak nie dała się rozprasować, jedynie krochmalenie trochę pomogło... Szyłam z niej bluzkę na obronę i niestety nie było mi dane jej założyć, ponieważ przy prasowaniu z parą jakiś kurz z deski odbił się na dekolcie, a ja, chcąc to szybko zaprać wodą z mydłem wzięłam czerwony ręcznik... I tak trzy dni szyta, krochmalona i pieczołowicie prasowana bluzka zakończyła swój żywot ani razu nienoszona, za to z czerwoną plamą na biuście... Eh...
A płaszczyk wygląda ciekawie, szkoda tylko, że znowu przy mojej sylwetce mam marne szanse na uszycie go
No dokładnie a len i bawełna od wieków były naturalne a nie poliestrowe........
Nie ma się o dziwić często miałam klientki które prosiły o taki le który się nie gniecie i moja szefowa znalazła taki len z poliestru i panie były zachwycone.
A kto kocha len ten się godzi z jego właściwościami.
Doczekać się już nie mogę na wykroj bo czeka na niego wełna w kolorze wina( czerwonego)
A co do tkanin i lnu np.....jest jak dla mnie nowe nazewnictwo.....faktura lnu....faktura bawełny a wszystko to 100% poliester
Były też fajne tkaniny z których często szyłam sobie ubrania i mam je do tej pory.
Zgadzam się z Tobą droga Papavero co do wiedzy i jakości tkaniny.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.