- Kategoria: Diabeł tkwi w szczegółach
- Opublikowano: 17 listopad 2015
Na niektóre rzeczy ma się ochotę znaczenie szybciej, niż na inne. I właśnie tak stało się z tym żakietem. Nie wiem czy Wam to już pisałam, ale nigdy w życiu nie miałam tylu żakietów w szafie. W niektórych chodzę często, inne wiszą i czekają na swoją kolej. Ale ten będę sobie nosić w chłodniejsze dni. Bo jest bardzo cieplutki.
No jasne, że nie powiem, który to model. Jasne też jest to, że zaraz któraś z Was odgadnie, co ja sobie (i Wam) uszyłam. Ale lubię takie zagadki, więc pokażę Wam tylko kawałek. Skraweczek, kawałeczek. A co tam, na resztę poczekacie do czwartku. Na początek pokażę Wam raz jeszcze pewne zdjęcie. Która tkanina jeszcze nie została wykorzystana?
Zaczynamy od samej góry. Rudy? Rudy był płaszczyk z kapturem. A raczej jest. Często w nim chodzę. Złodziejskie kieszenie mieszczą wszystko, co potrzebne jest prawdziwej psiarze. Małe czarne worki, chociaż dla mojego kundla to takie sporawe potrzebne są (nie pytajcie po co te worki). Przysmaczki dla psa. Mój kundel nie je na spacerze, ale inne zawsze się przypałętają i przy odrobinie rozsądku, nawet te szczekacze można do siebie przekonać. Telefon i książka w drugiej kieszeni. I można spacerować, albo posiedzieć na ławce w parku.
Czarny był płaszczyk. Płaszczyk czeka na chłodniejsze dni i guziki. Nadal ich nie przyszyłam, chociaż mam już zakupione. Ale nie pali się, a jak się zaczną mrozy i spadnie śnieg, to sobie wieczorem przy herbatce z rumem przyszyję... jak będzie dużo rumu to będą krzywo przyszyte, ale co tam. Jak się ktoś będzie przyglądał bacznie, to będę robiła uniki.
Trzecia tkanina to mój szanelowski żakiet numer jeden. Lubię go i często noszę. Coś czuję, że szybko go zamęczę. Wtedy uszyję sobie kolejny. Pewnie z innymi cięciami. Nie żeby te były złe, ale szyjąc coś sobie mam zawsze dylemat, co zmienić, abyście Wy mogły skorzystać z kolejnego szablonu. Jak szyję coś ponownie, z tego samego wzoru, to mam takie malutkie poczucie winy, że tracę czas zamiast przygotować Wam coś nowego. Ale ostatnio te nowości nie mieszczą mi się w ramach dwóch szablonów tygodniowo. I powiem Wam, że za jakiś czas pewnie zwiększę liczbę tych szablonów do trzech. Niech mi się tylko obowiązki ustabilizują. A z czasem będziemy dążyć do tego, aby szablonów było jeszcze więcej a Was przykujemy do maszyn. Ktoś to w końcu będzie musiał szyć oprócz mnie.
No to teraz czwarta tkanina. Oto mały urywek tego, co z niego zobaczymy. Ja już sobie go noszę, tym razem jest to model naprawdę niezbyt formalny. Do dżinsów jak znalazł. Na cieplejsze listopadowe dni zastąpi płaszcz, na ogromne mrozy ogrzeje dodatkową porcją ciepła. Już go lubię. A Wy wiecie co to za cudo? I co to za czarny element ładniutki?
Komentarze
nie mam takiej sily zeby na pareset metrow sypac ziarnem :-(
te cholery beda chcialy w lozko z nami spac i beda mi sie wyprozniac na moje uszytki, gorsze to niz kocia siersc
Koło maszyny postaw worek z pszenicą :)
Zboża z okna sypniesz i nie zdechną
a je bym chciala kury, tylko sie boje, ze z glodu zdechna jak zaczne szyc
Czasem się zdarza, ze to pies wyprowadza właściciela na spacer
Ja też biegam za kurami. Jak jakaś wyjdzie od sąsiada i mój kundel takową zobaczy i w miarę szybko się nie zorientuje, to jak pociągnie to lecę za nim kilka metrów Na szczęście ani jedna kura nie ucierpiała jeszcze.
Ale się temat rozwinął
Ja biegam za moimi kurami, bo trzeba niektóre osobiście odnosić do kurnikowego hotelu
no a my mamy kolejny hurahan zwany barnie, ale naszych psow to nie obchodzi
Ale to dobrze, człowiek przynajmniej ma pretekst do odrobiny ruchu. Ja często się nie wykręcam. Musi naprawdę być potwornie.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.