Lubię uczyć. To takie moje marzenie z dzieciństwa. Zmieniło się jedynie to, że nie uczę matematyki w szkole a konstrukcji tych, którzy tego chcą. To ogromne wyróżnienie dla mnie, że chcą się tego nauczyć właśnie ode mnie. Mam nadzieję, że wiedza, którą przyswoiła ostatnia grupa, zostanie dobrze wykorzystana. Dziękuję Wam moi drodzy za to, że byliście takimi pilnymi słuchaczami. Ale do rzeczy, reszta też jest ciekawa jak było, dlatego co nieco opiszę.

Było miło i sympatycznie. Aczkolwiek bardzo intensywnie. Po raz pierwszy tak intensywnie dla mnie. Poznajcie moją pierwszą grupę, (a musicie wiedzieć, że uczę nie od dziś), która nie chciała przerw. Pierwszego dnia zamęczyli mnie tak, że nie wiem jak wróciłam do domu. Nie pamiętam ani autostrady, ani innego kawałka drogi. Dotarłam do domu, i to najważniejsze. Drugiego dnia było już lepiej, przyzwyczaiłam się do tak intensywnego trybu pracy i jakoś poszło. W ciągu całego kursu poprosili może o jedną dłuższą przerwę, normalnie pilna grupa jak nigdy.

Kliknij aby powiększyćd

Brak przerw to jedna sprawa. Ale brak jakichkolwiek spowolnień był drugą zaskakującą sprawą. Zajęcia zawsze przygotowuje w taki sposób, aby każdy mógł zdążyć ze wszystkim. Zakładam, że ktoś w którymś momencie się zagubi i trzeba wyjaśnić raz jeszcze. A potem zagubi się ktoś inny w innym miejscu lub w tym samym i znów powtarzam to samo. Tego nie należy się wstydzić, że człowiek czegoś nie zrozumie lub nie załapie za pierwszym razem. Na zajęciach od tego jestem, aby powtórzyć coś po raz trzydziesty, na wszystko jest czas. Ale ta grupa? O nie, nie tym razem. Ta grupa postanowiła, że nie będą do niczego wracać. Raz wytłumaczone, zrozumiane, i idziemy dalej. I tak za każdym razem mieliśmy na koniec czas na coś jeszcze. Za każdym razem wyrobiliśmy się znacznie szybciej, niż zwykle. I dzielnie konstruowali miarowo szybciej, niż zakładaliśmy. To była naprawdę przyjemność pracy z tak zdyscyplinowaną grupą.

Kliknij aby powiększyć

Zawsze znajdzie się taki moment na kursie, w którym ktoś palnie coś głupiego. A to ktoś narysuje jakieś cięcie francuskie, do którego pierś musiałaby przejść dziwaczną operację plastyczną aby pasowała do stworzonych wypukłości w odzieży. A to ktoś zajmie się modelowaniem garba na plecach na przodzie formy, a to jeszcze innym razem zrobi baskinkę zaraz pod stójką i dziwi się obwodem nie pasującym do talii. Nie będę wskazywała palcem, kto tak zrobił, jeśli zajrzą tutaj odpowiedzialne za to dziewczyny z poprzednich kursów, będą się mogły z siebie pośmiać pod nosem. Tak było i tym razem. Tym razem największą głupotę zaliczyła prowadząca zajęcia. Oto moment, który nastąpił na koniec zajęć. Ostatni dzień intensywnych prac i zeszyty w dłoniach kursantów. Otóż wszyscy szukali wskazówki jak kilka dni wcześniej wykonywaliśmy  klapy w żakiecie. To naprawdę prosta operacja, ale nijak nie mogłam sobie z tym poradzić. Kilka chwil totalnego zaćmienia przypadło tym razem mojej osobie. Na szczęście po chwili tlen gdzieś dotarł do czubeczka mojej osoby i poszliśmy dalej.

Kliknij aby powiększyć

Podsumowując:

  • brak przerw doprowadza do niemocy prowadzącego. Następna grupa będzie je miała narzucone odgórnie. Chociaż takie po 5 minut.
  • Cieszę się, ze wszyscy w grupie mają swoją wizję, co do tego, co z tą konstrukcją zrobią. Nawet, jeśli urośnie mi spora konkurencja, to dobrze.  Ćwiczcie dużo i jak najszybciej, to naprawdę ważne.
  • Jestem bardzo zadowolona z programu tego kursu. Nie było po trochę o wszystkim a bardzo dużo o węższym zakresie modeli. Z taką wiedza  naprawdę łatwiej poradzić sobie później. Po tym kursie znacznie zmodyfikuję przyszłe zajęcia. Oczywiście na lepsze.