- Kategoria: Szycie jest proste
- Opublikowano: 14 lipiec 2016
Pewnego dnia, za górami, za siedmioma lasami, za szerokimi krętymi rzekami mieszkało marzenie. Wstęp jak z długiej i nudnej baśni. Z tym, że nie będę opisywać fikcji, tylko urealnianie się głównego bohatera tej opowieści. Dla mnie, wszystkie etapy tworzenia (od myśli do powstania) powodowały przecudne, emocje. Nie mniej jednak, aż do „happy endu” obecne było niedowierzanie, że to się dzieje naprawdę.
Przygoda rozpoczęła się tak… Wzięłam do ręki kredki… Pojawiła się myśl, że cudownie byłoby to uszyć. Niestety obszerne podręczniki dotyczące konstrukcji spowodowały, iż moje marzenie, z każdą stronnicą było coraz dalej od realizacji.
Żeby wprowadzić nieco tajemniczego klimatu, skrócę bajanie. Napiszę tylko, że wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Radość i pozytywne emocje napędzały działania. A dodatkowo, Agnieszka (zwana w wiadomych kręgach Papavero) uskrzydlała mnie pozytywnym nastawieniem oraz pomocną dłonią. To dzięki tej wspaniałej kobiecie to o czym marzyłam stało się rzeczywistością
Wspólne działania doprowadziły do powstania szablonu. całe szczęście nie zostałam z tym sama, gdyż brak wiary w siebie mógłby zakłócić cały proces tworzenia. Aż strach by pomyśleć co wtedy modernistycznego by powstało. Anioł cały czas czuwał ;-).
Z gotowym wykrojem można było dokonać pierwsze próbne przeszycie i nanieść ewentualne korekty.
Ponoć „bez korekty jeszcze nigdy się nie obyło” – tak mi napisała anioł-konstruktor, i stwierdziła że pierwszego przeszycia modelu dokona sama.(Efekt na zdjęciach powyżej). Tym razem też zostały wprowadzone zmiany: (zaznaczone na czerwono na zdjęciach poniżej). Oczywiście rodzinny obiad odbył się beze mnie. Byłam ja, maszyna, stare prześcieradło oraz dużo nici i szalona głowa pełna pomysłów.
Drugie przeszycie po zmianach zostało uwiecznione na cudownej, nie marudzącej modelce o imieniu Gruba Hiacynta. W skrócie „Gruba”.
Mając już większość potrzebnych składników mogłam zacząć polowanie na ten wymarzony, niepowtarzalny, wyjątkowy materiał, który dopełnił by cały projekt. To co było dla mnie najistotniejsze, to to, że tkanina miała być „lekka”, błękitna, najlepiej przełamana odrobiną zieleni. Kupiłam lazurowy szyfon… Odleżał swoje… …ale to nie było „to”.
Kupiłam Merino w motyle. Szczęśliwa, dobiegnąwszy do domu stwierdziłam jednak, że to nie to. Wszystkie przyjazne i wspierające mnie osoby potwierdziły moje odczucia. Jednogłośnie zostało stwierdzone , iż tkanina jest zbyt namotylona jak na cięcia, które zostały zaplanwane.
No i problem… Nie znalazłam nic co by było na tyle doskonałe by mnie zadowolić. Nagle pojawiła się iskra. Prostota jest pięknem - chabrowy len.
Zaczęła się praca.
1. Ułożyłam wykrój na materiale. Na dolną część sukienki w pierwszym założeniu wybrałam spódnicę z dużą ilością kontrafałd.
2. Wycięłam z lnu wszystkie elementy.
Oczywiście nie dała bym rady bez mojej małej pomocnicy.
3. Pospinałam szpilkami kontrafałdy.
4. Zaszyłam konrafałdy na odległość 6 cm. Zszyłam boki psódnicy i przymierzyłam na grubą.
5. Podkleiłam wkładem odzieżowym części kołnierza oraz stójki:
6. Zaszyłam wszystkie zaszewki, w kołnierzu, stójce, części przodu oraz tyłu.
7. Rozprasowałam szwy oraz zaprasowałam zaszewki do środka.
8. Zszyłam części tyłu ze sobą. Zszyłam ze sobą części pasa oraz doszyłam do przodu oraz tyłu.
9. Doszyłam do tyłu karczek ze stójką. Oraz obłożenie.
10. Zszyłam karczek przodu oraz doszyłam go do przodu sukienki.
Nastąpiła przymiarka na Grubą. I znowu ta myśl….. coś jest nie tak. Wysłałam zdjęcia do Papavero. Utwierdziła mnie w przekonaniu ze Dół jest zbyt niespokojny dla tak interesującej góry.
Decyzja zapadła. Kontrafałdy muszą odejść!!! Stanęło na prostej spódnicy, lekko przymarszczonej. Zaczęło się tworzenie.
11. Zszyłam kołnierz oraz przyszyłam go do góry sukienki.
12. Wykonałam obłożenia paszek.
13. Starałam się ładnie wykończyć dekolt. Oczywiście moje doświadczenie krawieckie o dość skromnym stażu powoduje, że działam całkowicie intuicyjnie. Opieram się na swoich odczuciach jak coś uszyć, dlatego pewnie nie wszystko co przedstawiłam i przedstawiam jest szyte według ogólnie przyjętych kanonów krawieckich.
Pierwszy całościowy pogląd na chabrową:
oraz pierwsza przymiarka na grubej nr 2 czyli na mnie:
hmmmmmm…. No i pierwsza euforia była za mną. Ostudzona, po konsultacji z najwspanialszą i najzdolniejszą Agnieszką, doszłyśmy do wniosku, że proporcje nie są dobre i należy podnieść linię talii. Zaczęło się wyciąganie dotychczasowych szwów i kombinowanie. Wersja przejściowa z pojedynczym pasem:
Docelowo góra została skrócona o 2 cm. A każdy z pasów o 1 cm. Zapowiadało się całkiem nieźle, wiec usiadłam i zaczęłam trwale zszywać Efekt końcowy wygląda tak:
Powyżej widzimy winowajcę z Krawieckiej Czarnej Listy.
Komentarze
Co racja to racja
opowieść bardzo ładna a efekty pracy piękne.. sukienka śliczna, jestem wśród chętnych na szablon.
i czekam na następną piękną opowieść.. pozdrawiam
och.. ach... ślicznie wyglądasz Justyno..
masz ladna figure, nos podkreslajace sukienki bo dobrze ci w nich, a i corcia bedzie miala dobry przyklad, jak powinna ubierac sie prawdziwa kobieta.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.