Przygoda rozpoczęła się tak… Wzięłam do ręki kredki… Pojawiła się myśl, że cudownie byłoby to uszyć. Niestety obszerne podręczniki dotyczące konstrukcji spowodowały, iż moje marzenie, z każdą stronnicą było coraz dalej od realizacji.

Kliknij aby powiększyć

Żeby wprowadzić nieco tajemniczego klimatu, skrócę bajanie. Napiszę tylko, że wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Radość i pozytywne emocje napędzały działania. A dodatkowo, Agnieszka (zwana w wiadomych kręgach Papavero) uskrzydlała mnie pozytywnym nastawieniem oraz pomocną dłonią. To dzięki tej wspaniałej kobiecie to o czym marzyłam stało się rzeczywistością

Wspólne działania doprowadziły do powstania szablonu. całe szczęście nie zostałam z tym sama, gdyż brak wiary w siebie mógłby zakłócić cały proces tworzenia. Aż strach by pomyśleć co wtedy modernistycznego by powstało. Anioł cały czas czuwał ;-).

Kliknij aby powiększyć

Z gotowym wykrojem można było dokonać pierwsze próbne przeszycie i nanieść ewentualne korekty.

Kliknij aby powiększyć

Ponoć „bez korekty jeszcze nigdy się nie obyło” – tak mi napisała anioł-konstruktor, i stwierdziła że pierwszego przeszycia modelu dokona sama.(Efekt na zdjęciach powyżej). Tym razem też zostały wprowadzone zmiany: (zaznaczone na czerwono na zdjęciach poniżej). Oczywiście rodzinny obiad odbył się beze mnie. Byłam ja, maszyna, stare prześcieradło oraz dużo nici i szalona głowa pełna pomysłów.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

Drugie przeszycie po zmianach zostało uwiecznione na cudownej, nie marudzącej modelce o imieniu Gruba Hiacynta. W skrócie „Gruba”.

Kliknij aby powiększyć

Mając już większość potrzebnych składników mogłam zacząć polowanie na ten wymarzony, niepowtarzalny, wyjątkowy materiał, który dopełnił by cały projekt. To co było dla mnie najistotniejsze, to to, że tkanina miała być „lekka”, błękitna, najlepiej przełamana odrobiną zieleni. Kupiłam lazurowy szyfon… Odleżał swoje… …ale to nie było „to”.

Kliknij aby powiększyć

Kupiłam Merino w motyle. Szczęśliwa, dobiegnąwszy do domu stwierdziłam jednak, że to nie to. Wszystkie przyjazne i wspierające mnie osoby potwierdziły moje odczucia. Jednogłośnie zostało stwierdzone , iż tkanina jest zbyt namotylona jak na cięcia, które zostały zaplanwane.

No i problem… Nie znalazłam nic co by było na tyle doskonałe by mnie zadowolić. Nagle pojawiła się iskra. Prostota jest pięknem - chabrowy len.

Kliknij aby powiększyć

Zaczęła się praca.

1. Ułożyłam wykrój na materiale. Na dolną część sukienki w pierwszym założeniu wybrałam spódnicę z dużą ilością kontrafałd.

Kliknij aby powiększyć

2. Wycięłam z lnu wszystkie elementy.

Kliknij aby powiększyć

Oczywiście nie dała bym rady bez mojej małej pomocnicy.

Kliknij aby powiększyć

3. Pospinałam szpilkami kontrafałdy.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

4. Zaszyłam konrafałdy na odległość 6 cm. Zszyłam boki psódnicy i przymierzyłam na grubą.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

5. Podkleiłam wkładem odzieżowym części kołnierza oraz stójki:

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

6. Zaszyłam wszystkie zaszewki, w kołnierzu, stójce, części przodu oraz tyłu.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

7. Rozprasowałam szwy oraz zaprasowałam zaszewki do środka.

Kliknij aby powiększyć

8. Zszyłam części tyłu ze sobą. Zszyłam ze sobą części pasa oraz doszyłam do przodu oraz tyłu.

Kliknij aby powiększyć

9. Doszyłam do tyłu karczek ze stójką. Oraz obłożenie.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

10. Zszyłam karczek przodu oraz doszyłam go do przodu sukienki.

Kliknij aby powiększyć

Nastąpiła przymiarka na Grubą. I znowu ta myśl….. coś jest nie tak. Wysłałam zdjęcia do Papavero. Utwierdziła mnie w przekonaniu ze Dół jest zbyt niespokojny dla tak interesującej góry.

Kliknij aby powiększyć

Decyzja zapadła. Kontrafałdy muszą odejść!!! Stanęło na prostej spódnicy, lekko przymarszczonej. Zaczęło się tworzenie.

Kliknij aby powiększyćKliknij aby powiększyć

11. Zszyłam kołnierz oraz przyszyłam go do góry sukienki.

Kliknij aby powiększyć

12. Wykonałam obłożenia paszek.

Kliknij aby powiększyćKliknij aby powiększyć

13. Starałam się ładnie wykończyć dekolt. Oczywiście moje doświadczenie krawieckie o dość skromnym stażu powoduje, że działam całkowicie intuicyjnie. Opieram się na swoich odczuciach jak coś uszyć, dlatego pewnie nie wszystko co przedstawiłam i przedstawiam jest szyte według ogólnie przyjętych kanonów krawieckich.

Kliknij aby powiększyćKliknij aby powiększyćKliknij aby powiększyćKliknij aby powiększyćKliknij aby powiększyć

Pierwszy całościowy pogląd na chabrową:

Kliknij aby powiększyć

oraz pierwsza przymiarka na grubej nr 2 czyli na mnie:

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

hmmmmmm…. No i pierwsza euforia była za mną. Ostudzona, po konsultacji z najwspanialszą i najzdolniejszą Agnieszką, doszłyśmy do wniosku, że proporcje nie są dobre i należy podnieść linię talii. Zaczęło się wyciąganie dotychczasowych szwów i kombinowanie. Wersja przejściowa z pojedynczym pasem:

Kliknij aby powiększyć

Docelowo góra została skrócona o 2 cm. A każdy z pasów o 1 cm. Zapowiadało się całkiem nieźle, wiec usiadłam i zaczęłam trwale zszywać  Efekt końcowy wygląda tak:

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

Powyżej widzimy winowajcę z Krawieckiej Czarnej Listy.

Artykuł został przygotowany przez Justynę. Do Was należy ocena artykułu poprzez wciśnięcie łapki w górę lub w dół. To jednak nie jest najważniejsza sprawa. Abyśmy wszyscy wyciągnęli wnioski z wszelakich lekcji, warto dyskutować. Warto w komentarzach napisać co robicie inaczej i dlaczego. W imię wspólnej krawieckiej przygody. Natomiast za napisanie tego tekstu ktoś zostanie zaciągnięty na najczarniejszą z czarnych list.