W naszej pracowni przyszedł czas na dinozaury. Pokażę Wam dziś historię jednego z nich. Miał wyjść jak najbardziej podobny do tego po lewej, z drobnymi modyfikacjami uwzględniającymi życzenia pewnej dziewczynki. Miał być duży, dostojny i poważny. Miał wyjść, a wyszło coś raczej takiego jak ten po prawej, koślawy, krzywy i niezbyt urokliwy. Tak to bowiem w krawiectwie bywa, że czasem wymyślimy sobie uszycie czegoś super ekstra niesamowitego, a po przymiarce okazuje się, że trzeba nanieść sporo poprawek. Dlatego dziś właśnie o nietypowych poprawkach, które dla nas były jak operacja plastyczna. Poprawki te nie zmieniały odzieży a ciało. Ciało dinozaura, wymarzonego zwierzaka pewnej dziewczynki.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

Widzieliście już pana Paskudka. Skończył tragicznie. Najpierw łapki i nóżki wrzucono mu do środka, a potem przez miesiąc nosił i targał go wielki pies... aż do momentu, gdy nóżki i łapki znów ujrzały światło dzienne. I tym sposobem pierwszy niedokończony dinozaur uszyty w naszej pracowni wyjechał na wakacje wielką śmieciareczką. W tym czasie prace nad dinozaurami powoli trwały. Po wszystkich zabiegach upiększających, po wszystkich operacjach plastycznych, jest już jeden kawaler, który czeka tylko na makijaż permanentny. Tutaj (na zdjęciu po prawej) przypominam Wam jeszcze jego pierwszą wersję przed uroczystym wypchaniem kulką silikonową. Wszyscy byliśmy nim zachwyceni aż do momentu... no właśnie, o tym już za chwilę.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

W tym miejscu chciałabym Wam powiedzieć, że konstrukcja nowych rzeczy to zawsze wyzwanie. Odzież damska to dla nas przyjemność, jej szablony możemy przygotowywać niemal z zamkniętymi oczami. Tak samo jest już z odzieżą dziecięcą, przy męskich musimy jeszcze zerkać co chwilę co się dzieje na maszynie. Ale dinozaury, czyli pierwsze maskotki, to była walka, ciężka walka. Pierwszy powstał bowiem o taki. Dokładnie tak wyglądał pierwszy dinozaur po wypchaniu. Gdy go trzymaliśmy na rękach, to nóżki mu wisiały. Ale przy próbie zrobienia pierwszego kroku, łapki zamieniały się w płetwy a dinozaur zaczynał udawać fokę. Zszyty był dobrze, to konstruktor szablonu popełnił mnóstwo błędów.

   Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

I ten konstruktor chodził koło tego nieszczęsnego dinozaura, głaskał go, pytał co boli. I w końcu postanowił go zoperować. Dinozaur trochę się obawiał, ale przyznam Wam szczerze, że konstruktor miał większego stracha. Jak widać, udało się uratować te zwierzaki, i brat bliźniak powstał już bez tych wszystkich nieporozumień. Dino-foka zostanie dodatkowo wypchany, chociaż to niestety niezbyt dużo pomoże. Ale znalazł się już ktoś, kto powiedział, że pokocha dino-fokę.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

Oto nasz pierwszy dinozaur. Postaraliśmy się, aby widać mu było nawet tylną łapkę, zarysowaną na grzbiecie. I nawet brzuszek jest nieco okrągły... chociaż z drugiej strony dino ma jeszcze dziurę i można go troszkę wypchać w razie potrzeby, to już wygląda całkiem dobrze. Najważniejsze jest to, że dinozaur dostał już serce i duszę, brakuje mu tylko oczek i noska i kilku ułożeń kulki w środku. I to będzie pierwszy dinozaur, pierwszy z wielu. Bo dinozaury są fajne, prawda?

Kliknij aby powiększyć

Dinozaur jest przykładem tego, jak wygląda krawiectwo. Takie rzeczy, jak dino-foka powstają u każdej z nas. Czasem nie od razu wszystko wygląda przepięknie. Ale od tego są przymiarki i poprawki krawieckie. Każda z nas musi przez nie przejść. Nie należy się zrażać i poddawać, bo na końcu czeka na nas ten wymarzony i wyśniony dinozaur. A tego powyższego Kikusia będzie mogła uszyć już niebawem, gdyż szablon jest już w drodze. Pozostałe dwa dinozaury, o których opowiadaliśmy przy okazji Dnia misia, czekają niecierpliwie na swój czas trzęsąc się niepewnie przed skalpelem w ręku krawca. Ale zapewniam Was, że będzie dobrze. Krawiec przymiarki i poprawki ma wpisane w swoją codzienność.