- Kategoria: Wydarzenia ze świata mody
- Opublikowano: 25 styczeń 2017
Tym razem przewinienie, które gotuje we mnie krew. Możecie być pewni, że będąc jego świadkiem, zaczynam przewracać oczami, czasem sobie sapnę, odetchnę głośniej a nawet mruknę kilka słów pod nosem. Brzydkie szyciowe kaczątka doprowadzają mnie do niewielkiej wściekłości, drobnej irytacji i powodują zamknięcie przeglądarki. Tak tak, dziś będzie o tym, jak brzydko szyjecie. Przejdźmy jednak do rzeczy.
Oczywisty powinien być fakt, że każda z nas powinna szyć najpiękniejsze suknie świata. Każdy szew powinien być na tyle prosty, aby papaverowy admin z suwmiarką w dłoni nie miał się do czego przyczepić. W każdej rzeczy powinnyśmy wykonywać najtrudniejsze kieszenie, najmniejsze szczegóły wykonywać pod mikroskopem, a z tkaniny wycinać laserem lepszym niż urządzenia w NASA , bo tylko to pozwala zachować dokładność idealną. A jak jest w rzeczywistości? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie uszył czegoś brzydszego, lub ten, który od pierwszego razu wykonywał wszystko po mistrzowsku. Brzydkie kaczątka w krawiectwie muszą się pojawiać. Nie są one naszym celem, są naszą drogą ku doskonałości.
Przewinienie, czyli drobny grzeszek, o którym opowiem, pojawia się niezależnie od tego, na jakim etapie umiejętności jesteśmy. Zauważam go zarówno przy pracach bardziej skomplikowanych jak i tych najprostszych poduszkach, poszewkach, spódnicach na gumkach. I nie o same zdjęcia chodzi. Nie o to jak niesamowicie piękny lub beznadziejnie brzydki jest to obrazek naszego dzieła. Chodzi mi o Wasze samooceny, które powodują u mnie takie emocje.
Oto kilka takich przykładowych samoocen Waszych dzieł, którymi opisujecie swoje prace. Nie są to dokładne cytaty, pragnę oddać ich sens, dlatego nie szukajcie ich w necie wprost. Oto one.
Uszyłam, wiem że jest niedoskonałe. To taka lżejsza forma tego przewinienia. Możemy wiedzieć, że coś nie jest najpiękniejsze, możemy się do tego przyznać. Ale jeśli piszemy to przy każdej pracy, nawet widząc postępy w swojej szyciowej drodze, to jaki jest cel w tym, aby umniejszać sobie umiejętności. Po co utwierdzać samych siebie i wszystkich dookoła, że wykonujecie coś brzydkiego. Czy swoim dzieciom również przy każdym rysunku powtarzacie, że te bazgroły są beznadziejne? No bo przecież są, żaden kilkulatek nie rysuje pięknie. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak wpłynęłoby to na rozwój maluchów, gdybyśmy je uświadamiali, że ich rysunki są okropne? Tak samo wpływacie na swoje umiejętności, podświadomie przekazując sobie, że wykonujecie brzydkie prace.
Mój nowy badziew. Po przeczytaniu takiej opinii, która wprost wskazuje na niezadowolenie autora, nie mam nawet ochoty oglądać zdjęcia. Autor sam mnie przekonuje, że nie warto. Że nawet, jeśli z wierzchu jest ładnie, to pewnie w środku wygląda tragicznie. Nasuwa się tylko pytanie, po co to ktoś wrzuca do sieci, jeśli jest brzydkie. Drugie przeświadczenie, przekazywane nam podświadomie jest takie, że opis ten musiała napisać osoba, która szyje tylko badziewia, ani trochę się nie rozwija... no bo to przecież kolejny badziew, tak samo beznadziejny jak każdy poprzedni. I nawet, jeśli na zdjęciu jest rzecz o niebo lepsza niż poprzednie tego samego autora, to jak się cieszyć z postępów, gdy na starcie podcinamy sobie skrzydła marudzeniem.
Widziałam inne prace, ja nigdy takich pięknych nie uszyję, ale pokażę pośmiejcie się. Czy naprawdę uważacie, że każdy z nas tylko czeka na to, aby się pośmiać z prac innych osób? Jeśli tak, to jesteście w błędzie. Każdy z nas kiedyś zaczynał. Osobiście popełniłam wiele błędów tworząc trochę szyciowych nieporozumień. Jednak każda kolejna pomyłka podnosiła moje umiejętności. Każda cieszyła, bo wiedziałam co należy poprawić następnym razem. A że ktoś robił coś lepiej, i mógł zauważyć moje wpadki? Toż to przecież nauka za darmo, jeśli ktoś wytknie nam błędy. Ważne, aby je dostrzec, przemyśleć i następnym razem ich nie popełnić ponownie. Niezależnie od tego, jak piękne prace wykonują inni, możecie uzyskać taki poziom. Wystarczy w to wierzyć i próbować, zamiast jęczeć i marudzić.
Szycie powinno przynosić nam radość. Zarówno sam proces powstawania odzieży, za który jesteśmy odpowiedzialni, jak i samo użytkowanie naszych dzieł. Dostrzeganie swoich niedoskonałości to zupełnie coś innego, niż marudzenie i ciągłe powtarzanie, że nie potrafimy. Jesteśmy na długiej drodze, uczymy się, popełniamy błędy. Ale cieszmy się nimi, wykorzystujmy doświadczenie, cieszmy się postępami zamiast użalać się nad drobnymi niepowodzeniami.
Pamiętajcie, na szyciowej drodze czeka nas wiele upadków. Zanim dotrzemy do poziomu eksperta, trzeba nieco rzeczy uszyć. Ale cały ten proces powinien być przyjemny i tak powinnyśmy go przedstawiać zarówno sobie jak i tym, którzy nas obserwują. Marudzenie, jęczenie, opisywanie swojego hobby jako pasma udręk i niepowodzeń jest czymś niepotrzebnym. Cieszmy się tym, że lubimy szycie. Uczmy się, słuchajmy krytyki, ale nie wymierzajmy takiej niesprawiedliwej opinii o sobie na starcie. Nie bójmy się też pokazywać swoich prac. Cieszmy się z najdrobniejszych postępów i dzielmy się nimi z przyjemnością. Pamiętajmy o tym, że nawet, jeśli nasza praca nie wykazuje najwyższego poziomu, to jeszcze jakiś czas temu nie potrafiliśmy nawet tyle. A z odrobiną cierpliwości, determinacji i pasji możemy góry przenosić, latać i czynić cuda. Szycie to piękne hobby, nasza miłość. Trochę wiary w siebie i swoje umiejętności moi drodzy. Bo kto nas może docenić tak, jak my sami?
Komentarze
Kiciocha napisała: jeśli musisz szyć, to zostaw to. U mnie raczej jest teraz muszę, bo nie ma w sklepach niektórych takich rzeczy, jakie bym chciała. Zrobiła mi się awersja do szycia, przestałam kupować materiały, wykroje. Kiedyś lubiłam i relaksowało mnie to. Może kiedyś wróci, nie wiem. Na razie mogę tylko cudze podziwiać. No dobra, jakoś miesiąc temu skończyłam szyć spódnicę z papaverowego wykroju. Ale zdjęcia nie mam. Ale, dzięki @katkos123 za próbę mobilizacji.
Z mojego serca wyjęte słowa. pięknie napisane!!!
To ja bardzo poprosze
1: zaczac szyc
2: zaczac wrzucac
3: przestac marudzic
arogancja... delikatnie zwienczenie beztalencia. Ja powiedzialabym raczej, ze tacy ludzie profanuja sztuke krawiectwa. A jesli ktos taki mieni sie projektantem po uszyciu JEDNEJ poduszki, to musi wiedziec, ze taki tytul wymaga przede wszystkim talentu, wiedzy, wyobrazni, dluuugich lat praktyki. Jedna poduszka jeszcze z nikogo nie zrobila projektanta, ale moze sie przydac, zeby sobie ja polozyc na glowke i porzadnie stuknac sie w nia, zanim sie odleci az tak daleko od rzeczywistosci
Cytuję kiciocha:
Pieknie napisane i bardzo sie z Tobą zgadzam.
Pozdrawiam serdecznie!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.