Oto trzy wkłady, które przetestujemy. Wkład odzieżowy dziany do materiałów wełnianych i wełnopodobnych znajduje się na pierwszym zdjęciu. Na środkowym zdjęciu widzimy wkład włókninowy, czyli coś, co wszyscy nazywają flizeliną. Na ostatnim zdjęciu biały wkład tkany, nieco sztywniejszy. Każdy z tych wkładów przykleję do czegoś, z czego planuję uszyć płaszcz. Kupiłam piękny kawałek wełny, przynajmniej tak twierdził sprzedawca. Nie muszę się jednak martwić, czy mój materiał jest wełniany czy wełnopodobny, każdy z nich powinien zostać usztywniony tym samym wkładem. Pierwszym. Ale spójrzmy, dlaczego.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.

Wkład odzieżowy dziany do wełny i wełnopodobnych.

Na początek do mojej jasnej tkaniny przykleiłam wkład, który został stworzony właśnie do takich materiałów. Producent poleca go klejenia wielkopowierzchniowego. Nie oznacza to, że mamy nim okleić supermarket, nie o taką wielką powierzchnię chodzi. Rozmawiamy o odzieży, dlatego wielkie powierzchnie definiujemy jako spore powierzchnie elementów, z których składa się odzież. Będziemy przez nie rozumieli przody żakietów, marynarek a także płaszczy. Czyli wszystkie duże elementy. Przez małe, dla porównania, rozumiemy wszelkiego rodzaju paski, patki, małe obłożenia itp. Warto tu również zauważyć, że takim wkładem można okleić małe powierzchnie. Nie działa to odwrotnie, wkładem do małych powierzchni nie należy oklejać dużych powierzchni.

Wróćmy jednak do przodu mojego płaszczyka, który został oklejony wkładem widocznym na ostatnim zdjęciu. Chciałabym, abyście spojrzeli na pierwsze zdjęcie i zauważyli, jak zachowuje się oklejona tkanina. Oczywiście jest sztywniejsza, niż bez wkładu. W końcu po to ją okleiliśmy. Ale nadal jest dość plastyczna, miękka, układa się pięknie. Spokojnie mogę ją pozginać. Na drugim zdjęciu poskładany materiał ugina się pod własnym ciężarem. To wskazuje na jedną bardzo ważną rzecz. Wkład odzieżowy nie zmienił drastycznie właściwości materiału. Nie usztywnił go nadmiernie. Nie zrobił z niego blachy, pięknie z nim współpracuje.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.

Po przyklejeniu zróbmy jeszcze jeden ważny test. Wygniećmy, kolokwialnie mówiąc wymiętolmy oklejony kawałek. I sprawdźmy, co się z nim stanie. Czy nigdzie się nie rozkleja, czy nie gniecie nadmiernie, czy wkład nie wpływa niekorzystnie na materiał. Proszę bardzo, oto wymiętoszony kawałek oklejony wkładem do wełny. Musicie mi uwierzyć na słowo, że wymęczyłam go poważnie. Oczywiście, trochę się pogniótł, ale wrócił szybko do swojej pięknej formy. A to oznacza, że użytkowanie płaszcza nie wpłynie negatywnie na jego wygląd. Wkład, który widzicie, nazywa się wkładem wypełniającym. Mówiąc najprościej, pięknie wypełnia przody płaszcza. Materiał jest dość "puszysty", ma nierówną strukturę. A wkład pięknie do niego przylega i nie zmienia jego właściwości. Używając raz jeszcze tego samego słowa, pięknie go wypełnia, uzupełnia. Nadaje mu sztywności ale nie usztywnia. Taki to sprytny wkład.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.

Wkład włókninowy czyli flizelina

Oto wkład, który jest najbardziej popularny. Gdy zaczynałam swoją przygodę z szyciem, gdzieś w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, byłam przekonana, że to jest jedyny wkład jaki istnieje na świecie. Był w każdej znanej mi pasmanterii. Gdy przeprowadziłam się do dużego miasta odkryłam, że wkład ten może być czarny, biały i szary. A w dodatku w trzech różnych grubościach. Wydawało mi się to pełnią szczęścia. Teraz wiem, jak uboga była oferta pasmanterii. Dziś w swojej pracowni mam zawsze pod ręką kilkanaście różnych belek wkładów oraz kilka flizelin. Z tym, że tych ostatnich, używam najmniej. To co przeczytacie poniżej, będzie jednym z powodów.

Moją wełnę okleiłam flizeliną. Szarą, niezbyt grubą. Przyklejała się bardzo dobrze. Wszystko szło gładko. Jeśli spojrzymy na naszą oklejoną próbkę to zauważymy, że całkiem fajnie się układa. Nie jest to sztywna blacha. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, że układa się za ładnie. W porównaniu z powyższym wkładem jest trochę zbyt plastyczne. Ale jeśli nie mielibyśmy porównania, nie zauważylibyśmy problemu. Pozginany kawałek również opada pod własnym ciężarem, również nieco bardziej, niż ten oklejony wkładem do wełny. Flizelina nieco mniej radzi sobie z ciężarem tkaniny. Oczywiście, gdybym wybrała grubszą flizelinę, poprawiłabym nieco te mankamenty.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.

No to teraz poznęcam się na kawałku oklejonym flizeliną. Miętoliłam, gniotłam i prostowałam kilka razy. Materiał wcale nie wyglądał na bardzo wymęczony. Nie chciał wracać do swojej formy tak jak z powyższym wkładem, oraz zostały na nim nieco większe zagniecenia. Ale może znęcałam się nad nim bardziej. Moglibyśmy się o to spierać. Na razie nie przedstawiłam argumentów, które mogą wyeliminować ten wkład z Waszych płaszczy, żakietów i kurtek wełnianych. A wszystko przez to, że wada o której napiszę, nie będzie widoczna. Wada ta zostałaby uwidoczniona wraz z użytkowaniem odzieży. Wkłady włókninowe nie nadają się do oklejania wielkopowierzchniowego. Przystosowane są do oklejania drobnych elementów. Przyklejone do dużych powierzchni mają tendencję do odklejania się. Ulegają "wycieraniu" się podczas tarcia pomiędzy nimi a kolejnymi warstwami odzieży. Mówiąc najprościej zużywają się szybko, mechacą, odpadają, odklejają się. I to nie przez to, że były złe, stare lub źle przyklejone. Po prostu nie powinny zostać przyklejone do miejsc takich, jak przód żakietu i koniec. Nawet jeśli podklejony element nie wygląda źle, to wkład ten bardzo szybko zużyje się w takim miejscu. A wasz żakiet czy nowy płaszcz straci swój urok. Właśnie dlatego nie należy przyklejać flizeliny wszędzie, istnieje bowiem cała paleta wkładów, z których należy umiejętnie korzystać.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.

Wkład tkany

Oto nasz przód oklejony białym wkładem tkanym. Takim, który wykorzystuje się przy szyciu koszul. Wkład jest cienki i sztywny. Nie wybrałam najsztywniejszego, jaki posiadam. A i tak zrobił z mojego elementu blachę. Przynajmniej z wyglądu. Spójrz na pierwsze zdjęcie. Tkanina się załamała i nie bardzo chciała pozginać w drobne miękkie zakładki. Na drugim zdjęciu widać, że tkanina nie bardzo chciała opadać pod własnym ciężarem. Wygięła się do góry przytrzymana przez wkład odzieżowy. Kto chciałby nosić płaszcz lub żakiet z tak nienaturalnie usztywnionym przodem? Ja na pewno nie.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.

Wkład nie chciał się przykleić. Długo się z nim męczyłam, ale jakoś w końcu się udało. Poddany próbie męczenia i miętolenia poddał się bez walki i już taki został, i tutaj długo go prosić nie musiałam. Zagięcia, które zachował wkład, przeniesione zostały na prawą stronę materiału. Na ostatnim zdjęciu widać, że po wymęczeniu zaczął się odklejać. Ten źle dobrany wkład ani nie chciał współpracować przy klejeniu, usztywnił przód jak blachę, przenosił zagniecenia a na koniec postanowił zakończyć współpracę w newralgicznych miejscach odklejając się płatami. Nieodpowiedni klej, nieodpowiedni wkład... jak widać to nie jest dobry wybór.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.

Wnioski

Do każdego materiału wkład należy odpowiednio dobrać. Nie jest to takie trudne, jak mogłoby się wydawać. Zawsze, gdy nie mamy pewności, możemy wykonać próby takie jak te powyżej. Dają nam one ogromny pogląd na to, jak będzie się zachowywała tkanina wraz z wkładem. To najlepszy sposób, aby się przekonać, który wkład będzie dla nas odpowiedni. Nie warto też wyważać otwartych drzwi. Producenci wkładów produkują odpowiednie wkłady do konkretnych rodzajów materiałów. I jeśli będziecie szyli coś jesienią z wełny lub materiałów wełnopodobnych, polecam zakupić taki oto wkład dziany wypełniający. Pokochacie go po prostu.

Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć. Kliknij aby powiększyć.