- Kategoria: Konkursy
- Opublikowano: 11 maj 2018
Maj to okres komunijny. Dlatego my przeniesiemy się na chwilę w czasie. Tym razem czym będziemy starsze, tym lepsze. A przynajmniej tak mi się wydaje.

Moja komunia była dziesiątki lat temu. Ale do dziś pamiętam, co dostałam na prezent. Moje babcie, ciocie, wujkowie i cała reszta rodzina zrzuciła się na rower. Byłam szczęśliwa, bo wystarczyło. Mogłam kupić sobie rower, wymarzony czerwony Jubilat był mój. I to była naprawdę pełnia szczęścia. A jak to było u Was? Dajcie znać, jak wspominacie swoje prezenty z dzieciństwa. Takie z mniej lub bardziej ważnych uroczystości. Może pamiętacie prezent urodzinowy albo niespodziewany od Cioci z Ameryki. Albo jakiś specjalny podarek od ukochanej babci. Czekam na Wasze zwierzenia. Jedno z nich wybiorę w poniedziałek i tradycyjnie już przyznam jedno pobranie do wykorzystania na naszej stronie.
A tak poza weekendowym konkursem powiem Wam, że w tym roku komunię będzie miał mój chrześniak. U mnie właśnie szyje się sukienka na tę uroczystość. Oczywiście sukienka jest dla mnie. Dla chrześniaka książka o tym, jak być dobrym człowiekiem. Książka uczy maluchów jak być miłym i fajnym chrześcijaninem. W książce oczywiście koperta, która może i jemu pozwoli zrealizować swoje marzenia. Chociaż marzenia mojego chrześniaka podzielone przez ilość gości dają dość grubą kopertę. Takie czasy, że dzieci marzą o znacznie droższych prezentach. Mam nadzieję, że te prezenty cieszą ich tak samo, jak mnie cieszył rower.
Komentarze
Dziś na pewno nie, dziś jeszcze pracuję nad bluzkami.
oby jak najszybciej ;)
Początkowo miała to być sukienka z jednego z istniejących szablonów. Ale tak sobie pomyślałam, że długa kopertowa kiecka by się przydała. I taką sobie uszyłam. Pojawi się na pewno.
Nagrodę wygrywa Sabina. A wszystko przez to, że ja też dostałam złote kolczyki od cioci Halinki na komunię. Jednego od razu zgubiłam, drugiego jako nastolatka wymieniłam wraz z jeszcze jednym pojedynczym kolczykiem mamy, na podróbki glanów.
Bardzo mi miło było czytać Wasze wspomnienia. Dziękuje wszystkim.
Moja komunia była dobre 30 lat temu, byłam u prawdziwego fryzjera, i miałam cudowną tiulową sukienkę z bazaru Różyckiego , to było coś. Na prezent kolczyki i łańcuszek złoty, jakieś pieniądze ale najbardziej byłam przeszczekiwać ze to mój dzień, cała rodzina zjechała dla mnie.
Moje chrześnice , jedna 2 lata mam czas, druga miała komunie 2005, kupiłam jej ogromny zestaw kredek akwarelowych pudle z orzechowego drewna, książkę jak nimi rysować i dołożyłam coś w kopertę bo zbierała na komputer. Pięknie rysuje do dziś, bardzo długo to pudło stało u niej na biurku.
]
mała korekta to nie był Grundig tylko Unitra ZK 140 czy 120 jakos tak miał napisane :)
A co ja wybrałam? Zielonego, gumowego, glutowatego pająka wielkości dłoni, którego można bylo rzucać na ścianę a on się do niej przyklejał
Do dziś nie wiem co mi się w tym podobalo, ale to była naprawdę dobra zabawa. I chyba to się liczylo. A nie ile to kosztowało, kto miał coś lepszego, albo czy mój pająk miał trzy paski albo haczyk
Z prezentów komunijnych pamiętam trzy.
Ogromną encyklopedie PWN, z której w dzień Komunii nie byłam zadowolona -brak obrazków, a która służyła mi przez wiele lat edukacji. Dziś stoi na najwyższej półce, aby mogła kiedyś posłużyć mojemu trzyletniemu dziecku.
Maleńki złoty zegarek od mojej babci wyprodukowany w 1905r. Nigdy nie był sprawny, nigdy też nie udało się go naprawić. Miał spełniać inna rolę niż banalne pokazywanie czasu. Babcia dostała go od swojej mamy jako młoda dziewczyna, kiedy wybuchła wojna. Miała go wymienić na jedzenie czy leki w najgorszym dla niej momencie. Dzięki dobrym ludziom których spotkała nigdy nie musiała tego robić. Zegarek jest w rodzinie do dziś.
I na koniec całe 180 złotych, za ktore mama kupiła mi nowa kołdrę i piękny komplet pościeli.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.