- Kategoria: Porady stylisty
- Opublikowano: 16 październik 2015
Kupiłam sobie tą książkę z ciekawości. Zniechęcała mnie sama okładka. Założyłam, że taki obrazek, który widzicie poniżej, nie może zwiastować dobrej pozycji o elegancji.
Wrażenia sprzed rozpoczęcia czytania.
Na szczęście okładkę książki ratuje dodatkowa obwoluta. Może nie jest to arcydzieło graficzne, ale w porównaniu do zdjęcia, które widnieje na okładce, to istne cudo. Nie powinno się oceniać książki po okładce, ale zazwyczaj robimy to mimowolnie. Gdyby nie ta obwoluta, pewnie bym tej pozycji nie nabyła.
Otwieramy książkę i co? Może się przyczepiam za bardzo, ale chciałabym Wam opisać wszelkie moje emocje związane z czytaniem tej pozycji. Po psychodelicznej okładce z czarno-białymi pasami wszędzie, spotkało mnie to stado kobiet jednakowo ubranych, stojących w jednakowej pozie. Skopiowanych, dzięki czemu wyglądających jak klony. Na środku ich Twórca, szalony naukowiec pragnący zawładnąć wszechświatem. Od razu usłyszałam złowrogi śmiech i wróciłam myślami do filmów z lat 90. Szybko przewróciłam kartki, aby zapomnieć o tym odczuciu.
Gdy kupuję jakąś książkę, w której znajdują się zdjęcia, na początek przerzucam kartki, aby zobaczyć co mnie czeka. Zazwyczaj ilustracje, czcionka, zdjęcia i wyróżnienie poszczególnych rozdziałów pozwalają nam dostroić się do czytania. Wszystko to, wraz z okładką i krótką informacją z jej tyłu, pozwala nam poczuć nastrój i nieco poznać autora. Co mnie spotkało po szybkim przerzuceniu stron tej książki? Rozczarowanie. Po pierwsze sporo nieaktualnych stylizacji. Wiem, że książka ma już prawie 10 lat. Ale ja kupiłam ją teraz. I jakoś nie pamiętam, aby szczytem elegancji były takie oto kostiumiki.
To zdjęcie i ten ubiór pojawia się w książce kilkukrotnie. Ale wraz z tą pozycją na fotelu biurowym kojarzy mi się raczej tandetnie i nieelegancko. Trochę taka słaba reklama mebli biurowych niepotrzebnie upiększona delikatną zmysłowością. Szczerze mówiąc, miałam ochotę odłożyć książkę na półkę i przetrawić jakoś stratę kilkudziesięciu złotych. Koniec końców nie poddałam się i zaczęłam ją czytać.
No dobra, czytamy.
Ależ było mi trudno przebrnąć przez pierwsze strony. Miałam wrażenie, że autor próbuje upchnąć jak najszybciej wszystkie znane sobie historyjki, tak, aby w dalszej części przyspieszyć i wcisnąć ich jeszcze więcej. Przegalopowaliśmy przez Balzaka, Oscara Wilde'a, Jacqueline w lampartach od Kennedego aż do Pani Cowpland czy kochanki Pana Rotschild. Najbardziej zirytowała mnie jedna z opowieści, w której autor zostawił pewne niedopowiedzenia, bo przecież wszyscy wiedzą, o co chodzi a nie wypada się rozpisywać. I tak mnie z tamtą historią zostawił, wszyscy widać wiedzą, o co chodziło oprócz mnie. Nigdy nie byłam na bieżąco z ploteczkami i tym razem też się poczułam tak, jakby wszyscy dookoła byli poinformowani a ja biedna sierotka nie. No ale dobra, czytam dalej. Nie poddaję się.
W miarę przewracania kolejnych stronic książka zaczęła mnie wciągać. Znalazłam wiele zdjęć przedstawiających naprawdę świetne ponadczasowe stroje. I chociaż zdjęcia nie pasują mi do takiej publikacji, to muszę przyznać, że wiele z nich ukazuje rzeczy, które warto w szafie posiadać. Także historie opowiadane przez autora stały się bardziej interesujące. Ciekawi ludzie, przewijający się między opowieściami o modzie, stylu i elegancji, ożywiają bardzo całość. Przyjemnie chłonie się jedną stronę po drugiej. I nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia się do stylu pisania autora, czy znacznie ciekawsze treści pozostawione na później. Ale z każdą stroną podoba mi się bardziej. A poniżej żakiet, który bardzo przypadł mi do gustu. Pamiętam o nim na tyle, aby w każdej hurtowni sprawdzać, czy nie ma podobnej kraty na półkach.
W pierwszej książce, o której Wam opowiedziałam, autorka coś tam bredziła o statusie i torebce znanego domu mody. Chodzę na spacer z moim psem. Codziennie. Czasem wystroję się jak "szczur na otwarcie kanałów", innym razem wyglądam... no tak jak wyglądam. I właśnie w tej drugiej wersji spacerowałam sobie ostatnio po mojej okolicy. W deszczu, w gumowcach i starej kurtce pamiętającej moje zmagania z pierwszym razem na nartach. W otwartym do późna sklepiku stałam za młodą dziewczyną, która ostentacyjnie grzebała coś w swojej torebce z logo M. Kors'a. Reszta stroju też nosiła znamiona znanych marek. I wtedy przypomniała mi się ta moja jedna wspólna cecha trzech książek o stylu. Stosunek autorów do wielbienia znanego logo. Z Panem Jerzym mogłabym w tej kwestii uścisnąć dłoń a nawet przybić piątkę. Według tego autora to Wy dziewczyny macie w szafie coś, czego powinny Wam zazdrościć wszystkie niewolnice znanych marek modowych. Nic nie może się bowiem równać, z odzieżą uszytą na miarę. Żaden Szanel, Ifsaulorent czy inny Armani. I ja się z tym zgadzam w całej rozciągłości. Uszyta na miarę sukienka to skarb. Dlatego zachęcam Was, do szycia skarbów z fajnych tkanin jak najczęściej.
Gust, Giorgio Armani, spódnica i anatomia
Bardzo podoba mi się podział na poszczególne rozdziały. Opowieść o modzie, potem elegancji, szyku, stylu i guście. Każdy z tych terminów autor opisuje z osobna. Nie obiecuje nam, że kilka prostych trików pozwoli nam się ich nauczyć. Powiem więcej, cytując słowa Chanel wybija nam z głowy, że tak jest. "Jest się elegancką, ponieważ jest się elegancką" a nie dlatego, że zapłaciło się za przewodnik po elegancji. Jak dla mnie szczerze i rzetelnie. Wracając do podziału książki na jej rozdziały, to znajdziemy tutaj osobne części o poszczególnych częściach garderoby, o tkaninach jak również informacje dotyczące naszej sylwetki. Dużo ciekawostek historycznych związanych z odzieżą i pochodzeniem poszczególnych części garderoby.
Nie znajdziemy w tej książce rad typu: do zielonej spódnicy ubierz szarą koszulę lub szarej koszuli unikaj. Autor ukazuje nam kwintesencję stylu, elegancji i szyku. I chociaż według mnie, zbyt mocno gloryfikuje modę, stawiając ją poniższym cytatem gdzieś na wysokości nauki, to mi, osobie, która więcej z nauką niż czystą sztuką ma wspólnego, jakoś specjalnie to nie przeszkadza. Przyjmuję z przymrużeniem oka poniższy zarzut do nauki, gdyż ta modą się nie zajmuje i nie czuje potrzeby stawania z nią do walki.
GUST. Nauka rozwikłała wiele zagadek, choćby takich, jak genetyczny kod człowieka, ale do dziś nie może znaleźć odpowiedzi na pytanie: "Co to jest gust"? Stan nauki w tej mierze w pełni uzasadnia obszerność tego rozdziału.
Nie będę Wam opowiadać tego, o czym przeczytałam w tej książce. Bo chociaż okładka jest jaka widać, a zdjęcia są przynajmniej dyskusyjne, to treść jest warta przeczytania. Nie ukrywam, że sposób pisania przez tego autora jest specyficzny, ja do niego przywykłam po kilku stronach a po następnych kilku się w nim zakochałam. Ale ta książka jest zdecydowanie spośród tych trzech propozycji najlepsza. Tamte przeczytałam, do tej będę z przyjemnością wracać. A najlepsza książka to taka, która ma jakąś siłę nas zmienić, nieprawdaż? A z tą z przyjemnością zmienię niektóre moje nawyki i przyzwyczajenia. Także te, związane z ubiorem.
Komentarze
Ależ oczywiście, że masz rację. Zarówno w stosunku do grafiki jak i tekstu każdy może mieć własne zdanie. Tą książkę bardzo polubiłam. Uważam, że jest świetna. Do grafiki nie przywyknę, ale jak się komuś spodoba, to przecież dobrze.
Cytuję femke:
j.w.
dlatego jestem na swoim. Mogę pluć bez wyrzutów sumienia i robić swoje :)
(A jako ilustrator - ciekawostka - ostatnio mialam zlecenie natępujące: "wiemy, ze temat smutny i przykry, ale pani na ilustracji ma być, młodna, ładna, zgrabna i w makijażu"
Tylko guzików mi brak. Jutro chyba zwiedzę jakąś babciną szafę i coś odpruję. Byłam dziś w dwóch pasmanteriach i niestety ale pasujących brak. A w jednej Pani mi wytłumaczyła, że takie jak ja chcę są już niemodne.
A ja zgaduję, że to ani jedno ani drugie. Projektantem okładki jest autor. I myślę, że tu tkwi problem. Każdy powinien zajmować się tym, co potrafi najlepiej. To tak jakbym ja zaczęła grzebać w kodzie strony, też by takie kwiatki powstały na papavero.pl
Tak czy owak mam oczopląs jak na nią patrzę
A im bardziej znane wydawnictwo, tym bardziej przekombinowana grafika.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.