- Kategoria: Szycie jest proste
- Opublikowano: 21 październik 2015
Dziś odkryłam bardzo stare lekcje szycia. I chyba już wiem, skąd bierze się to przeświadczenie o fastrygowaniu, spinaniu szpilkami i tym podobnych czynnościach krawieckich, które mi są bardzo dalekie. To po prostu dane historyczne, a najstarsze nawyki najtrudniej przepędzić.
Pierwsze dwie minuty filmu poświęcone zostały zszywaniu elementów. Na początek dwa kawałki tkaniny zostały spięte szpilkami. Potem wykonano fastrygę igłą ręczną. Na koniec zszyto na maszynie i usunięto fastrygę. Czy naprawdę uważacie, że którykolwiek ukazany krok przed szyciem na maszynie jest potrzebny? Czy często używacie fastrygi lub spinania szpilkami? Dla mnie fastrygowanie to strata czasu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że czasem może się ta umiejętność przydać. Ale biorąc pod uwagę szycie odzieży, to fastrygowanie do przymiarki lub fastrygowanie w celu późniejszego zszycia, mija się z celem. Również spinanie szpilkami całych elementów wcale nie wpływa tak zbawiennie na proces szycia. Zamiast tego, wystarczy dokładnie wyciąć elementy z materiału, z równymi dodatkami na szwy, wieloma nacinkami... i można rozpocząć szycie na maszynie, bez zbędnych wstępów.
Wartymi uwagi są nożyce wycinające piękne zęby na brzegu materiału. Warto o takich pomyśleć i używać ich w trakcie szycia. Pytanie do Was, jakie materiały można potraktować takimi nożycami? A może wszystkie i owerlok nie jest potrzebny? Na to pytanie częściowo odpowiada film około 4 minuty. Pani Krawcowa wykonuje piękny ścieg zabezpieczający brzegi tkaniny. Ręcznie! Od dziś nie ma wymówki, Wasze brzegi mają być wykończone i zabezpieczone przed zniszczeniem. A jeśli propozycje z filmu Was nie przekonują, zapraszam do kliknięcia tutaj, po więcej takich ściegów ręcznych. Film polecam obejrzeć wszystkim, którzy w swojej pracowni nie posiadają owerloka. Sposobów na wykończenie brzegów tkaniny jest sporo. Warto poświęcić trochę czasu na to, aby nasze nowe sukienki lub żakiety pięknie wyglądały.
Stare filmy nie pokażą nam jak korzystać z dzisiejszej technologii. Ale nie wszystko się zmieniło. Wełna nadal pozostaje wełną i możemy odróżnić ją w bardzo prosty sposób od sztucznych tkanin. Zobaczcie ten uroczy film o krawcowej. Poznajemy tutaj historię jej rodziny, wiemy kim chce zostać córka a w międzyczasie jesteśmy zapewnieni o zdrowych nawykach żywieniowych. Pełna historia wyboru tkaniny na spódnicę. Zobaczcie sami.
Oto film o trzech zdolnych córkach. Uszyły sobie suknie na bal. Czy uważacie, że Pan narrator ma rację, przedstawiając proces szycia w tak banalny sposób? Poznały Pana od maszyn do szycia i już kiecki na bal gotowe. Oj coś czuję, że to szycie w tamtych czasach było jeszcze trudniejsze niż teraz.
Moja babcia była krawcową. Podobno bardzo dobrą. Niestety nie miałyśmy się przyjemności poznać. A tym samym nie zdążyła mnie nauczyć niczego, co było jej potrzebne każdego dnia. Mogę się tylko domyślać jak szyła, z czego i w jaki sposób robiła formy. Z opowieści mojej mamy wynika, że jej teściowa była świetna w szyciu męskich rzeczy. Wyobrażacie sobie, jakbyśmy się z nią uzupełniały? Gdyby mogła dziś usiąść obok mnie i poopowiadać o swoich umiejętnościach, to Wy mogłybyście liczyć na męskie płaszcze, kurtki czy marynarki. A tak musicie jeszcze poczekać. Babci Wam nie pokażę, dziś tylko te stare filmy z jej lat młodości. Ale za jakiś czas przedstawię Wam Krawców z wieloletnim doświadczeniem i historią w naszym ojczystym języku. Tak aby kilku ocalić od zapomnienia. Bo krawiec (i krawcowa oczywiście, a nawet przede wszystkim!) to piękny zawód.
Komentarze
Szczerze fastrygowania nienawidzę i jak mogę, to po prostu wciskam materiał pod stopkę maszyny i jadę. Jak muszę, to fastryguję na chybcika, z pobabcinego przyzwyczajenia kontrastową nitką. Niedawno odkryłam, jak przyjemne jest przyłapanie materiału szpilkami do szycia (w poprzek! Zawsze upinałam toto wzdłuż szwu i potem się wściekałam, ze przecież maszyna musi po tym przejechać, a przecież można tylko przyłapać i wyciągać w miarę szycia... cóż, człowiek się uczy).
Ząbkowane nożyce dostałam kiedyś od drugiej babci. Jako mańkut nie polubiłam się z nimi szczególnie, niewygodnie mi się nimi cięło, ale niedawno pożyczyłam je znajomej, która ma tylko prosty ścieg w starej maszynie. Czekam na wieści, czy jej się te nożyce przydały, czy też szkoda pieniędzy na ich kupowanie. Mi się zdarzyło chyba raz ich użyć, w akcie desperacji, jak zapomniałam zabrać moich krawieckich nożyczek i jedyną alternatywą, którą udawało mi się uciąć materiał, były mikroskopijne nożyczki ze scyzoryka...
No to jak namówimy chociaż jedną do prób, to misja udana. Ja tylko dodam, że warto próbować i nie poddawać się zbyt szybko. Bo potem jest naprawdę tak jak napisała Arete, czyli Szybciej, ładniej, lepiej...
W takim razie muszę spróbować. Może po prostu się do tego źle zabierałam . Co prawda nacinki robię i równe zapasy też mam, ale może to wszystko jakoś źle trzymałam. Spróbuję tym sposobem. Dzięki!
To jest zasada "dwóch palców" (nazwijmy ją tak roboczo) - tkaniny przed zszyciem składa się równiuteńko, tak żeby się nacinki spotkały, po czym lewa dłoń pilnuje prowadzenia, a prawa trzyma tkaninę wedle zasady 2 palców, a brzmi ona: "KCIUK POD SPÓD, PALEC WSKAZUJĄCY NA WIERZCHU" i najważniejsze, ręka trzyma tkaninę pod kątem 90st, to nie pozwala wartswom przesuwać się.
Szybciej, ładniej, lepiej...
Niekoniecznie drogie, mam takei z ikei i są całkiem niezłe, choć w ogóle bardzo żadko używam nożyczek, nawet normalnych.
Brzegu obciętego tymi nożycami już sie nie obrębia zygzakiem, można zostawić albo podwinąć i przeszyć prosto, jak na pierwszym filmiku.
A kiedy sie zabezpiecza szew zygzakiem, to w jakiej odleglosci od tych rabkow? (Nie mam Overlocka, a takie nozyce moge sobie sprawic)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.