- Kategoria: Szycie jest proste
- Opublikowano: 30 październik 2015
To jest najczęstsze pytanie osób, które odwiedzają moją pracownię. A jeśli odwiedzają mnie znajomi, którzy wiele słyszeli o mojej pracy, to jestem w stu procentach pewna, że ono padnie. No bo przecież wiedzą, że nie szyję masówki, więc nikt przy tych owerlokach nie siedzi cały czas. Wiedzą, że mam zapasowe stębnówki ukryte w magazynie, więc czasem pada też pytanie, dlaczego ten zapasowy owerlok stoi w pracowni a nie na zapleczu. Wtedy zaglądam wraz z nimi pod ich ubrania w poszukiwaniu szwów. Pokazuję i tłumaczę jaka jest różnica. A po chwili sami, chociaż z szyciem nie mają nic wspólnego, potrafią zdiagnozować, z pomocą jakiego owerloka została wykonana ich odzież. A po drugiej chwili póbują rozszyfrować, na którym owerloku podwinięto ich T-shirty. I to jest moment, w którym pokazuję im renderkę. I tak jest za każdym razem, zawsze ten sam fajny schemat.
Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o różnicach pomiędzy tymi maszynami. W sposób tak przejrzysty jak tylko możliwe. Nie będę pomagała Wam wybrać odpowiedniego modelu, nie zajmiemy się producentami. Tylko i wyłącznie tym, jak wyglądają ściegi poszczególnych owerloków i do czego z grubsza można je wykorzystać. Wszystko tak prosto i logicznie, jakbyśmy nigdy w życiu nie mieli do czynienia z owerlokami. Oto zdjęcia, które osobiście dla Was zrobiłam. Na pierwszym z nich widoczny jest czteronitkowy owerlok. Przypadkiem do sesji załapała się podszywarka. Zdjęcie pokazywałam Wam już lata temu, w tym artykule. Ten konkretny egzemplarz nie jest już moją własnością, zamieniłam go na taki, z którym pokochaliśmy się od pierwszego przeszycia. A że brzydszy i starszy? To tylko pozory. Inteligentniejszy i zadbany przez bardzo sympatycznego mechanika, który opowiedział nam jego historię. Działa u nas od roku i mam do niego sentyment prawie taki, jak do renderki. Jest jedyną maszyną w naszej pracowni, która nie ma nowoczesnego wyglądu, ale i tak nie zamieniłabym jej na nową. I niech Was nie zwiodą symbole, wnętrze ma zupełnie inne. A zdjęcie trzecie? To mój osobisty pięcionitkowy owerlok. To właśnie "ten drugi", który zawsze zaskakuje swoją obecnością niewtajemniczonych.
Mamy już mniej więcej pojęcie jak może wyglądać owerlok. Te Wasze domowe na pewno mają nieco inny kształt, ale zasadniczo służą do tego samego. Na początek obejrzyjmy sobie ściegi, które takie owerloki produkują. Na początek mój ulubiony czteronitkowy owerlok. Oto jak wygląda jedna i druga strona obrzuconej dzianiny. Podoba Wam się? Cóż za pytanie, każdej szyjącej osobie podoba się wszystko, co z krawiectwem związane.
To teraz przejdźmy do mojego pięcionitkowego owerloka, który widzieliście z dokładnie tymi czerwonymi niteczkami powyżej. Czy patrząc na pierwsze zdjęcie z czerwoną nitką oraz na pierwsze z jasną, widzicie pewną zasadniczą różnicę? Dodatkowy poziomy ścieg w przypadku czteronitkowego wypadał pośrodku a tutaj poniżej całej tej pięknej owerlokowej plątaniny. No to teraz czas na porównanie drugich zdjęć z drugiej strony ściegu. W czteronitkowym nie ma tam niczego, cobyśmy mogli dojrzeć. A co zrobił nam pięcionitkowy owerlok? Widzicie tam śliczny czerwony łańcuszek? Otóż pięcionitkowy, oprócz tego, że obrzuca tkaninę, produkuje z boku szew łańcuszkowy. Szew ten jest elastyczny.
Zazwyczaj, gdy opowiadam znajomym o owerlokach, ograniczam się do małej porcji wiedzy, którą mogą obejrzeć na własnych ubraniach. Mówię, że istnieją owerloki z trzema, czterema lub pięcioma nitkami. I wtedy pada pytanie, dlaczego nie mam trzeciego z trzema nitkami. No tak, na początku po co mi dwa, a potem gdzie jest brakujący. Taka to logika. Wtedy odpowiadam, że mam dwa trzynitkowe. I to wcale nie mija się z prawdą. Zobaczcie raz jeszcze efekt pracy z moimi dwoma owerlokami. Wystarczy wyciągnąć nitki, które odpowiadają za dodatkowy ścieg i otrzymujemy substytut owerloka trzynitkowego. Takie czary. Na początek czary mary z czteronitkowym. Wyciągam tylko jedną niteczke z igły. I z obu stron pozostaje nam jedynie ścieg obrzucający.
To samo z owerlokiem pięcionitkowym. Tutaj pozbyłam się dwóch nitek, jednej z igły a drugiej z chwytacza. Zauważcie proszę, że nawet nie wyciągnęłam igły, która pozostawiła tutaj dziurki. Oczywiście, gdybym szyła coś z tkaniny, która takie dziurki lubi sobie zostawić na zawsze, wyciągnęłabym również igłę. W ten sposób wykonałam dla Was ściegi owerlokiem trzynitkowym.
Teraz zastanówmy się, do czego możemy wykorzystać każdy z tych owerloków. Najlepiej zapamiętuje się i ogląda na obrazkach. Dlatego mam do Was ogromną prośbę. Proszę zróbcie dokładnie to, co ja zrobiłam przed chwilą. Proszę zajrzyjcie do własnych szaf w poszukiwaniu rzeczy kupionych w sklepie. Obejrzyjcie co im gra w duszy i pokażcie w komentarzach. Czym więcej obrazków, tym lepiej. Oto zawartość mojej szafy, a dokładnie szwy i wykorzystanie owerloków.
Owerlok czteronitkowy.
Niebieski damski T-shirt z marketu i brązowy podkoszulek na ramiączkach. Czy widzicie tutaj charakterystyczny ścieg wzmacniający? To nie jest przypadek, że pokazuję Wam właśnie zszyte dzianiny. Owerlok czteronitkowy jest najlepszym rozwiązaniem przy takich zadaniach.
Owerlok pięcionitkowy.
Dla mnie najbardziej charakterystycznym miejscem, gdzie możemy go spotkać, to spodnie z denimu. Tutaj spodnie kupione na bazarze, zapewne w takich z drogą metką również znajdziecie dokładnie taki sam ścieg. Po prawej koszula z dużej sieciówki, zszyta i obrzucona jednocześnie na owerloku pięcionitkowym.
A teraz moi drodzy naprawdę liczę na to, że uzupełnimy wspólnie obrazki. Bardzo Was proszę, abyście wrzucili chociaż po jednym zdjęciu z informacją, co to za szew, czyli w jakim modelu został wykonany oraz z czego był uszyty. Dzięki wspólnej pracy będziemy mogli tutaj zawsze zajrzeć w razie wątpliwości. Liczę na zdjęcia zarówno takich miejsc, które już opisałam, ale również takich szwów, których jeszcze tutaj nie ma. Może ktoś znajdzie takie ściegi w innym miejscu, a może ktoś odkryje w swojej odzieży miejsca wykonane owerlokiem trzynitkowym.
Komentarze
Myza, a wiesz, że rozciągliwość ściegu się ustawia? Ja mogę regulować od takiego prawie wcale nieelastycznego, do takiego, że się ciągnie jak marzenie.
Zapamietam sobie ta rade. Dzieki . Co do obrzucania overlockiem grubszych materialow to ja i tak to robie z kazdej strony osobno, bo inaczej szwy by sie nieladnie wybrzuszaly z jednej strony.
Mam jedne takie jeansy, że jak je zdejmuję wieczorem, to czuję taką ulgę w łydkach, że one mi niemal spadają na podłogę, łydki znaczy się Tak, tam jest potrzebny elastyczny ścieg, i wytrzymały do tego.
Ale mimo wszystko nie widze jakiegos wiekszego sensu aby scieg w materiale, szytym zawsze z jakims luzem, byl mocniejszy niz w dzianinie, ktora jest narazona na rozciaganie
No i nie uważasz, że sama sobie odpowiedziałaś?
Dobre!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.