Na początek obejrzyjmy dwa cięcia. Bardzo charakterystyczne, oba pięknie modelujące sylwetkę. Nie nazwę ich od razu. I chciałabym bardzo, abyś to Ty nadał im określenia, które znasz. Zanim przejdziesz do dalszej części artykułu, spróbuj samodzielnie odszukać w pamięci nazwy tych cięć. Nie jest to zagadka na zaliczenie, więc bez stresu. Popatrz jedynie na pionowe cięcia modelujące sukienki i spróbuj przypisać im nazwy.

 

Spójrzmy raz jeszcze na te same sukienki. Tym razem zamiast szkicu zdjęcia modeli. W drugiej sukience cięcie biegnie od paszki, przez środek piersi aż do dołu modelu. W pierwszej od ramienia, również przez środek piersi a następnie w kierunku dołu sukienki. Cięcia zasadniczo różnią się miejscem, w którym mają swój początek na górze sukienki. A tym razem porozmawiamy na temat tego, jakie noszą nazwy.

 

Wracamy do szkiców. Na nich będzie łatwiej oglądać nasze cięcia. Tym razem strzałką zaznaczony został początek cięć znajdujący się w górnej części sukienki. Obok pokolorowanych cięć zostały wpisane nazwy tych cięć. I w tym miejscu mam nadzieję, że znajdzie się kilka osób myślących: "O ho ho! Ale ją przyłapaliśmy na braku wiedzy, pomieszała nazwy, plecie bzdury, nie wie o czym pisze..."  Jeśli więc jesteś jedną z takich osób, to cieszę się bardzo na myśl o dyskusji w komentarzach. Jeśli nie, to za moment przedstawię Ci powód zamieszania, na które gorąco liczę.

Zanim przejdę do autorytetów z dziedziny krawiectwa, opowiem Ci o moich odczuciach co do nazewnictwa krawieckiego. Są pewne terminy, które w różnych kręgach funkcjonują zupełnie inaczej. Mnie osobiście to nie boli. Przyzwyczaiłam się do pewnego bałaganu i rozumiem, że czasem rozmawiając z innym fachowcem muszę uważać na to, co mówię lub na to, jak powinnam rozumieć drugą stronę. I te cięcia są tego idealnym przykładem. Dla mnie cięcie francuskie jest tak głęboko zakorzenionym terminem przypisanym do cięcia biegnącego od paszki w dół, iż musiałoby się stać coś naprawdę poważnego w mojej głowie, abym przyzwyczaiła się do innego terminu go opisującego. Ale spotkałam się z innym nazewnictwem i nie zamierzałam nigdy nikomu za to wydrapać oczu. Było mi na początku dziwnie i nieswojo, ale to był pierwszy taki krawiecki bałagan słowny, który kazał mi się do tego przyzwyczaić. A teraz cięcie angielskie. Tutaj się przyznam, że ta nazwa przypadła mi do gustu naprawdę niedawno, mniej więcej na przełomie tego i poprzedniego roku. Czyli kwartał z hakiem jest dla mnie angielskim. I tak już chyba pozostanie. Wcześniej nazywałam je inaczej, ale ciężko mi było do tej innej nazwy przyzwyczaić swoją świadomość. Poznałam inną nazwę, spodobała mi się i naprawdę szybko się do niej przyzwyczaiłam. Może nie jest jeszcze tak wykuta w moim słowniku jak cięcie francuskie, ale ma na to bardzo dobry zadatek. Po co o tym opowiadam? Otóż prześledźmy sobie teraz nazewnictwo innych autorów. Zobaczmy jak to jest z tym cięciem francuskim i angielskim. A potem w komentarzach na śmierć i życie będzie można walczyć o wyższość jednej nazwy nad drugą... oczywiście jeśli tylko uznacie, że jest taki sens.

Ryszard Kowalczyk to mój ulubiony autor piszący o konstrukcji odzieży. I właśnie dlatego zaczniemy właśnie od niego. Aby nie pomieszało nam się w głowach, za każdym razem zostawię czerwone i zielone nazwy cięć używane przeze mnie. Na czarno dopisane zostaną nazwy, którymi posługują się autorzy wspomnianych przeze mnie książek. Otóż mój ulubiony Pan Kowalczyk posługuje się, w książce którą posiadam, cięciami pionowymi i cięciami frakowymi do opisania naszych dwóch cięć. Czyli zupełnie inaczej. Po swojemu. Jak zresztą zaraz zauważycie, nie tylko on. Chciałabym Wam tym wskazać, że nazewnictwo nie jest jednolite. A jeśli ktoś przeczyta uważniej podręczniki Pana Kowalczyka, to dałabym sobie głowę uciąć, że może mu się przytrafić operowanie zupełnie innymi terminami, niż mu tutaj przypisałam czytając na potrzeby tego artykułu jego książkę o konstrukcji odzieży damskiej.

A teraz czas na Pana Parafianowicza. Jego książek akurat nie lubię. Uważam, że o konstrukcji lepiej uczyć się z innych podręczników. Za to często sięgam po słownik odzieżowy jego autorstwa. W słowniku tym cięcie biegnące od ramienia nazywa cięciem typu princess. I właśnie takim terminem posługiwałam się do niedawna. Ale przyznam szczerze, że nie leżało mi ono i z przyjemnością wymieniłam je właśnie na angielskie. Skąd wzięłam tą nazwę opowiem za chwile, teraz zerknijmy na te, które lubi Pan Zbigniew Parafianowicz. Otóż cięcie redingotowe bardzo mi się podoba. Przyznam szczerze, że jeszcze bardziej niż francuskie. Sama nazwa jest fajna, ładnie brzmi. Gdy ktoś używa tego słowa wiem o czym mówi, ale gdy mam je sobie przypomnieć na szybko, to nie ma takiej opcji, nie istnieje taka szansa abym go używała na co dzień. Dlatego pozostanę przy francuskim. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że za tym autorem część z ludzi związanych z krawiectwem posługuje się terminami takimi samymi, jak on.

Kto lubi książki Pani Hanus? Wiem, że jest część zwolenników. Jeśli miałabym ją polecać to oczywiście jak nawiedzona odsyłam do książek Pana Kowalczyka. Ale zerknęłam do książki Pani Hanus i już Wam mówię, co znalazłam. Pierwsze cięcie widoczne na rysunku opisuje jako cięcie pionowe "princesse". Czyli znów nieco po swojemu. Używa terminu zgodnego zarówno z Kowalczykiem jak i Parafianowiczem. A cięcie, które ja nazywam francuskim? A tu Pani Hanus robi zgrabny unik i nazywa je cięciem od linii pachy. Może w  innych pozycjach postępuje inaczej, ja przeszukałam tylko jedną z nich. Pokazuje to jednak, że terminologia nie jest jedna, różni autorzy posługują się różnymi pojęciami.

A na koniec chciałabym Wam pokazać dwa zdjęcia oraz dwa zdania, które otrzymałam od jednej z Was. Bardzo dziękuję Rajek za te materiały. Tak naprawdę dzięki nim ułożyła mi się w głowie nazwa cięcia angielskiego, która bardzo mi odpowiada. Kasia podesłała mi znacznie więcej fotek z różnych książek. Co autor to zwyczaj. Ja przedstawiałam Wam te, które mogłam wyszukać na mojej półce z książkami. A poniżej terminologia, której uczy się dziś w szkole.

"W nowym podręczniku "Techniki szycia odzieży" skierowanym do kształcenia w zawodzie krawiec i dla osób zainteresowanym krawiectwem znajdziemy określenia cięcie francuskie i cięcie angielskie oraz podtrzymywacze moje ulubione ;-) z zaznaczeniem w nawiasie szlufki.  Tak więc język ewoluuje i to co kilka lat temu było nazwami potocznymi już wkracza do kształcenia."

A czy Tobie podoba się to, że język jest żywy. A może już wcześniej w Twoim słowniku pojawiały się cięcia francuskie i agnielskie? Koniecznie daj znać, jak wolisz nazywać te cięcia. A może postarasz się przełamać i przyjąć terminologię, która jest bliższa memu sercu i jak widać nowym podręcznikom krawieckich zawodów?