Książki, które dotyczą konstrukcji odzieży lub nauki szycia, są dla mnie jak biżuteria. Nie ważne, że mam ich już dużo ciągle kupuję nowe. Lubię je oglądać i sprawdzać w jaki sposób do tego tematu podchodzą różni autorzy. Wiele z nich jest niestety napisane językiem, który trudno przebrnąć, jeśli człowiek chce się czegoś nauczyć. W wielu z nich czytamy rzeczy, które mogą przybliżyć nam czasy, w jakich zostały napisane. I tak autor jednej z nich pisze, że spodnie, jeśli już muszą, to powinny nosić kobiety szczupłe w biodrach a reszta powinna o nich zapomnieć ze względów estetycznych. W innej przeczytać możemy, że przemysł odzieżowy nie jest w stanie pokryć zapotrzebowania na odzież dla wszystkich obywateli, przez co rację bytu ma rzemiosło. Dziś na szczęście chodzimy w spodniach jak tylko mamy na to ochotę i na nieszczęście wiemy, że Chiny są w stanie wyprodukować więcej, niż potrzebują wszyscy nasi obywatele i obywatelki. 

 

Ale dziś o książce, którą wypatrzyłam ostatnio na allegro. Ktoś postanowił ją sprzedać za złotóweczkę. Nie potrafił nawet wskazać autora ani roku wydania, gdyż książka nie posiada okładki i części stron. Tak więc mój nowy-stary nabytek zaczyna się od strony 17 i kończy na 122. Jednak jest to pierwsza z  moich krawieckich pozycji, którą przeczytałam i przejrzałam z ogromną wręcz przyjemnością. Lubię takie ksiązki, w których zawarta jest miłość do przedstawianej pasji.I chociaż dzisiaj większość szycia ułatwiamy sobie za pomocą specjalnych maszyn i urządzeń, to pokażę Wam kilka stron, które ukazują jak ręcznie wykonywano kiedyś odzież dla naszych babć i mam. Jakież to musiało być czasochłonne a zarazem, przyjemne wykonać piękną długą suknie lub modny damski żakiecik od początku do końca za pomocą igły i nitki. 

Na zdjęciu powyżej widzicie kobietę, która fastryguje jakieś elementy. Dokładna instrukcja z książki nakazuje zabrać się do tej czynności z wielką starannością, usiąść na odpowiednim krześle, obowiązkowo zabrać podnóżek oraz tekturkę o zadanych wymiarach jako podkładkę - wszystko dla dobra wykonywanej odzieży. Zdjęcie poniżej przedstawia "wykończanie szwów". Dziś czynność taką, nawet w domowym zaciszu wykonuje się za pomocą owerloka lub ściegu owerlokowego dostępnego w wielu domowych maszynach do szycia. Wyobrażacie sobie jak wiele czasu musiały poświęcić kobiety na tak staranne przygotowanie odzieży do użytkowania.

W takich książkach znajdujemy również wiele ciekawostek, które wykorzystać możemy rówież dzisiaj. Część z Was szyje na własny użytek wiele przydatnych szmacianych niezbędników. Och gdybym zajrzała tu wcześniej, właśnie tak zmarszczyłabym elementy w swojej torbie na zakupy. I chociaż podobny efekt uzyskałam w inny sposób, to z przyjemnością zastosuję się do rad starej książki przy najbliższej okazji. Spójrzcie więc w jaki sposób marszczy się tkaninę za pomocą tasiemki.

Osobiście bardzo lubię obciągane guziki. Święciły one niedawno swój powrót, co bardzo mnie cieszyło. Ja będę ich używać stale, jednak zaopatrzyliśmy w tym celu pracownie w stosowne urządzenie do obciągania guzików. Zobaczcie jednak jak radziły sobie z takimi cudeńkami krawcowe, przy pomocy jedynie tkaniny, igły, nitki i kawałka blaszki.

Niesamowita rzecz, o której przypomniała mi książka to zatrzaski zamiast zamka błyskawicznego. Nie wyobrażam ich sobie w dzisiejszych spodniach, ale w szafie mojej babci do dziś znaleźć można takie rozwiązania. Z  zaciekawieniem czytam sobie dokładną instrukcję ich przyszywania a Wam przedstawiam tutaj jej część. Niesamowite, prawda?

Książkę przyniósł mi wczoraj listonosz, a już dziś obejrzę ją sobie po raz drugi i odłożę na półkę wraz z tymi, których nikt oprócz mnie nie będzie oglądał. Powrócę jeszcze do niej na łamach naszej strony, aby pokazać Wam kilka ozdóbek wykonanych na podstawie tej lektury.  A może Wy macie jakieś ciekawe książki na temat krawiectwa w swoich domowych biblioteczkach? Przysyłajcie nam ich zdjęcia. A na koniec dzisiejszego spotkania pokażę Wam co jeszcze artyści potrafią wydobyć z książek. Chociaż jestem pewna tego, że z tej ściany wydobyłabym jeszcze coś interesującego na moją półkę.

 

Komentarze

agnieszka-chodkowska
#2 agnieszka-chodkowska 2020-09-29 15:59
A ja się musze przyznać, że lubię i często stosuję zatrzaski.
Zorro
#1 Zorro 2011-11-25 21:58
Ta książka to Antonie Janusch "Szyjemy w domu", wydana przez Wydawnictwo Przemysłu Lekkiego i Spożywczego, Warszawa 1956. Tłumaczenie z niemieckiego - oryginalne pierwsze wydanie w Lipsku, 1954. Jeśli, Papavero, jesteś ciekawa co jest na brakujących stronach, mogę w wolnej chwili sfotografować i gdzieś wrzucić.

Moim zdaniem książka jest urocza, odziedziczyłam ją po cioci i przeglądam czasem jako osobliwość. Fascynuje mnie jako źródło historyczne, choć zawsze wydawała mi się zupełnie nieżyciowa - porady zakładają, że czytelniczka raczej nie dysponuje maszyną do szycia, ma natomiast mnóstwo czasu. No i na przykład - dla autorki jest oczywiste, że "delikatne i jasne barwy przeznaczone są dla młodzieży, natomiast dla osób starszych mogą być stosowane jedynie na bluzeczkę albo jako mała odcinająca się kolorowa plama na przyciemnionej odzieży" :) Ale teraz rzuciłam okiem na tę książkę jeszcze raz, i odkryłam że niektóre pomysły mogą się naprawdę przydać.