Agnesew

Dwie po prostu szyje się szybciej niż jedną. Dlatego od czasu do czasu pozwalam sobie od razu machnąć z pięć na raz. I właśnie tym razem tak było. Powstało pięć. Dwie zobaczycie dzisiaj, kolejne trzy w innych artykułach. A wszystko przez to, że jak już mam granatowe nici na owerloku to warto uszyć więcej niż jedną niebieską rzecz.

Uwielbiam takie bluzki, które są po prostu inne. Mają fajne, ozdobne detale a jednocześnie są codziennymi elementami naszej garderoby. Takie do noszenia non stop albo jeszcze częściej. I właśnie taka jest bluzka z kontrafałdami.

Każdy, ale to każdy mężczyzna zasługuje na nową koszulkę w tym roku. A ten model pozwoli Ci uszyć zwykły T-shirt. Lub taki, który będzie udawał raglan. Pobaw się kolorami, wykorzysta resztki i stwórz przepiękny T-shirt na każdą okazję.

Spodnie dresowe to obowiązkowy element stroju każdego człowieka. Do uprawiania sportu, pracy w ogródku lub aktywnego spędzania czasu z rodziną. Przydadzą się zawsze i każdemu. A te męskie mają niesamowicie pomysłową kieszeń. Warto je uszyć chociażby dla tego detalu.

Dzieci bardzo lubią legginsy. Są wygodne i po prostu fajne. A mamusie lubią je szyć. A to wszystko przez to, że są świetnym prostym projektem na dosłownie kilka chwil.

Będę miała przyjemność tańczyć i jeść serniki na ślubie jednej ślicznotki. A teraz mam przyjemność szycia sukienek na tę okazję. Pierwszą pokażę Wam sukienkę na poprawiny dla siostry panny młodej. Czyli naszej ulubionej, wysokiej jak topola, modelki.

Szanel numer dwa został wykonany z bardzo drogiego żakardu. Zakochałam się w nim i  musiałam go kupić. Za tą cenę kupiłabym tkaniny na dziesięć szanelek numer jeden. Ale kobieta czasem musi sobie zaszaleć. A w sklepie z tkaninami to już koniecznie.

Bardzo zaległy i bardzo spóźniony. Płaszcz z charakterystycznymi rękawami. Ale specjalnie dla tych, którym takie rękawy nie pasują, ułatwienie w pozbyciu się tych marszczeń. Polecam szycie, potrafi nie tylko odprężyć, ale czasem też zirytować do granic możliwości. Dla każdego coś odpowiedniego, czyli obniżenie lub podwyższenie ciśnienia.

Nigdy w życiu nie miałam parki. Ta jest moją pierwszą. Może nie ostatnią, kto wie. Czuję się w niej lepiej niż sądziłam. Czuję się też w niej, jak kobieta pracująca. Dlatego parka otrzyma imię Irena. W końcu kobieta pracująca, Pani Kwiatkowska, takie imię nosiła.

Fajna jest, nieprawdaż? Czekałyście na nią bardzo długo ale już jest gotowa do szycia. Moja poczeka na jesień, bo uszyta została z nieco grubszej tkaniny. Wasze mogą powstać z czegoś cieńszego a nawet przeźroczystego, będą idealne na lato.

Karczek jej poprzekręcało, rękawy też. Za to patka na rękawie trzyma rękawy w ryzach a lamówka dekolt. I wszystko jest pod kontrolą. Ale przyznam szczerze, że teraz marzy mi się druga taka sama, tylko w odwrotnej konfiguracji. Ciągle myślę o tym, aby skroić rękawy i karczek zgodnie z nitką prostą a bluzkę po skosie. Ale ile można mieć różowych bluzek? Ja mam już trzy, może kupię sobie niebieską kratkę, albo zieloną. O tak, zielona mi się już marzy.

Ktoś marzył o długiej sukience na lato. Ktoś inny kupił sobie cieniutką granatową krepę w drobne groszki. I tak się razem zgraliśmy w ten model.

Szeryf, podobno, wybierany jest przez społeczność. Jednak nasza papaverowa społeczność nie ma wyboru, ja jestem szeryfem z zapędami dyktatorskimi. Takim samozwańczym szeryfem igły i nitki. Nie myślcie sobie, że to przypadek, iż tytuł ten nadałam sobie właśnie dziś. W końcu mamy pierwszy dzień kwietnia.

Piosenka mówi, że w kropeczki, ale przecież na zdjęciu widać, że to nie kropeczki tylko papaverowe guziczki. A kto nie widzi, niech powiększy zdjęcie, tak po prostu.

Czy takie proste koszulki mają już wszyscy? Uszyte już dla wszystkich mężów, synów, córek i sąsiadów? To teraz szybciutko dla kobietek, abyśmy znów mogli wrócić do trudniejszych modeli.

I to nie byle jakim psem. Bardzo dawno temu obiecałam mojemu bratankowi psa. Czekał i czekał aż przyszedł ten moment, gdy zrobiliśmy tego psa. Nie obyło się bez moich potknięć. Już na ślubie mojej mamy narysował mi projekt. To był jedyny fajny punkt programu dla malucha. Dostał ogromną kartkę od pana kelnera i namalował kredkami tego trzygłowego psa. Położył ciotce przed nosem w widocznym miejscu. No i ciotka, czyli ja, osoba o sklerozie daleko posuniętej, zostawiła ten projekt w restauracji. Musiałam nakłamać malcowi, że kelnerka go ukradła, bo jej się ten pies tak spodobał. Był zły na nią, a jednocześnie dumny ze swojego dzieła, które aż tak się komuś spodobało. Nie dość, że sklerotyczka ze mnie, to jeszcze kłamczucha.