Kwiat lnu

Czy wiedzieliście, że ten śliczny niebieski kwiatek żyje tylko jeden dzień? Krótka chwila na wykorzystanie karpackiego słońca. Ale od tego krótkotrwałego kwiatka zaczyna się naprawdę długa historia. Krawiecka historia, bo przecież o innych bym Wam nie opowiadała. Zacznijmy więc od początku, do tego musimy cofnąć się o 10 tysięcy lat. Tak tak, dziesięć tysięcy lat. Historia wykorzystania lnu przez człowieka sięga do okresu neolitu, czyli będzie to mniej więcej VIII tysiąclecie przed naszą erą. Podobno, tak głosi wszechwiedząca Pani Wikipedia, lnu używano wtedy jako sznurka lub zszywano za pomocą ich włókien skóry. A ja pamiętam taki lniany sznurek z dzieciństwa. Może nie było to aż tak dawno, jak początki zastosowania lnu, ale około 30 lat temu. Lniany sznurek na wielkiej szpuli kojarzy mi się z moim ojcem, jego zieleniakiem w samym centrum wsi, wyjazdami na targ i wielkimi pęczkami kopru związanego właśnie takim lnianym sznurkiem. Albo powidłami śliwkowymi w wielkim słoju, które mama zabezpieczyła na cały dzień pergaminem przywiązanym dookoła słoika tym samym sznurkiem. Sznurek przetrwał, ale pergamin już nie. Przegryzł go królik i wyjadł dżem zostawiając po nim tylko wspomnienie. A czy Wy macie jakieś wspomnienia związane z lnem? Może uszyłyście coś pięknego lub coś popsułyście szyjąc z tej tkaniny?

Kliknij aby powiększyć

Krawiecki eden

Historię lnu opowiedziałam Wam szybko. Sznurek wieki temu, moje wspomnienia sprzed lat trzydziestu. W takim razie możemy przejść do obecnego roku. A dokładnie do lata, które będziemy sobie przywłaszczać przez całą jesień i zimę. To był lipiec. Zagubiłam się pewnego poranka i znalazłam się w raju. Oj gdybyście zobaczyły ten krawiecki raj, to byście mi zazdrościły szczerze. Ale zacznijmy od początku, czyli od poniższego zdjęcia. Przedstawia ono wnętrze firmowego sklepu polskiej fabryki lnu. Zapewniam Was, że oferta tego sklepu, jest bogatsza od niejednego punktu, który na co dzień odwiedzacie. Oczywiście len, ale ilość wzorów, rodzajów i kolorów jest po prostu ogromna. Każda z Was, która dorobiła się już choroby czysto krawieckiej nabywania wszystkiego, z czego można potem coś uszyć, doskonale mnie zrozumie. Miałam ochotę zabrać wszystko wraz z tym sympatycznym panem Adamem, którego widzicie na zdjęciu. W końcu ktoś by mi potem musiał o tych tkaninach godzinami opowiadać, a kto może znać się lepiej niż człowiek pracujący u źródła.

Kliknij aby powiększyć

Myślicie, że przeprowadziłam Was przez najfajniejsze miejsce? Otóż nie. To miejsce, w którym dostałam oczopląsu i palpitacji serca, to był zupełnie inny zakamarek. Taki, który dla zwykłego śmiertelnika jest niedostępny. Znalazłam się w miejscu, w którym fabryka posiada wszystkie próbki swojej twórczości. Te, które produkowane były wcześniej. Te, które aktualnie jadą do klienta oraz takie, które dopiero będą w przyszłości prezentować się w ofercie firmowej. Kilka wielkich regałów pełnych kuponów przedstawiających przekrój ogromnych możliwości. Kto zgadnie, jak czuje się krawcowa w takim miejscu? Zapewniam Was, że nie byłybyście w stanie powstrzymać pisku radości. Człowiek może wybrać sobie taki wzór, jakiego dusza zapragnie. Taki kolor, na jaki ma ochotę. I taki kawał tkaniny, że wystarczy do uszycia sukienek dla całego Wrocławia wraz z okolicznymi wioskami typu Paryż czy Mediolan. Właśnie dokładnie tyle tego było. I teraz pytanie za 100 punktów, kto by się chciał znaleźć w tamtym miejscu? Znajdzie się taka szalona krawcowa, co by tam chętnie ze mną zamieszkała? W końcu pracownicy wychodzą do domu po południu, mogłybyśmy sobie razem szyć do woli.

Oni go wywożą!

Byłam w prawdopodobnie największej fabryce lnu w Polsce. I co powiedział mi producent? Ponad 60 procent wyrobów eksportowanych jest na rynek międzynarodowy. Wyobraźcie to sobie, stoicie pośrodku tylu pięknych tkanin, macie ochotę zabrać je wszystkie do domu i należycie się nimi zaopiekować, a ktoś Wam mówi, że ponad połowa z nich wyjedzie z kraju. Powiem Wam, co się czuje w takim momencie. Człowiek ma ochotę krzyczeć: NIE! Ale nie wypada mu robić z siebie wariata. Po pierwsze, to dobrze o nich świadczy, że wyjadą. Ktoś za granicą docenia ich jakość. Po drugie, cechy lnu, które opisuje producent nie pozwalają zachowywać się w taki sposób. Bo podobno len wpływa korzystnie na zdrowie i samopoczucie. Stojąc pośrodku tysiąca różnych lnianych tkanin, które nie powodują stresu oksydacyjnego* trzeba zachować powagę, a rozpłakać się nad ich wywożeniem można dopiero w domu, gdy nikt nie widzi. I powiem Wam szczerze, pewnie więcej producentów ukrywa przed nami te swoje cuda. Nie sądzicie, że czas je odnaleźć?

Świat lnu z Kamiennej Góry to pierwsza polska fabryka, którą Wam przedstawiam. Cieszy mnie bardzo widok tak prężnie działającej jednostki. W ich ofercie znajdziemy nie tylko tkaniny, ale również produkty z nich wykonane. Piszę to jako ciekawostkę, gdyż na portalu krawieckim raczej nikt nie skusi się na kupienie gotowego wyrobu. Mamy tutaj same zdolne osoby, które wykonają sobie coś z tkaniny samodzielnie. Oczywiście można pooglądać i powzdychać do pięknych obrusów i serwetek, ale ja będę Was zachęcać do uszycia razem z nami pięknych damskich lnianych elementów garderoby. W tym celu, gdy pracownicy fabryki nie patrzyli, schowałam do plecaka dwie belki tkaniny**.  A jak już jesteśmy przy gotowych produktach tej firmy, to gdyby na poniższym zdjęciu były maki i bławatki, to ten obrus już by leżał na moim stole.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

Artykuł nie-sponsorowany

Moi drodzy. Pomimo tego, że w artykule znalazła się informacja o konkretnej firmie, nie jest to artykuł sponsorowany. A piszę to w tym celu, abyście wiedzieli co stanie się niebawem w tej serii. Pokażę Wam jeszcze dwie moje wycieczki do różnych fabryk, które produkują coś zupełnie innego, ale równie potrzebnego do naszej pracy. Będzie mi bardzo zależało na tym, abyście po przeczytaniu trzech artykułów wzięli udział w podjęciu przeze mnie ważnej decyzji. Pokażę Wam bliżej jedną z fabryk. Od Was będzie zależało którą. Do mnie będzie należało pojechać tam i wyciągnąć od pracowników najfajniejsze informacje o ich pracy. I przekonanie ich do kamery, bo na razie nikogo tym nie stresowałam, aby spali spokojnie w błogiej niewiedzy. Zmuszę ich po dobroci lub siłą, aby pokazali nam jak powstają te wszystkie cuda. W końcu mamy prawo wiedzieć, nieprawdaż? Nie wiem jak Was, ale mnie bardzo interesuje to, jak w dzisiejszych fabrykach powstaje tkanina, wkład czy sama nitka. Jak umieszcza się ząbki w metalowym zamku albo dziurkę w guziku. Poniżej malutka próbka fotograficzna z fabryki lnu. Czyż nie interesuje Was, co robią te Panie?

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

Tej tkaninie nie mogłam się oprzeć

A na sam koniec pokażę Wam, jaką tkaninę zabrałam do domu. Piękny ciemny granatowy len w białe wzory. Mam już uszyte dwie rzeczy z tego materiału. Kto zgadnie, jakie? A kto spróbuje rozwiązać trudniejszą zagadkę i powie, dlaczego pewien pracownik innej firmy odciął te cztery prostokąty z mojego kuponu?  Przy okazji, rozwiązania drugiej zagadki, będziecie mi w stanie powiedzieć, jakiego koloru był drugi kupon pięknego lnu zabranego przeze mnie z tej dolnośląskiej fabryki.

Kliknij aby powiększyć

A na deser zdjęcia samej fabryki. Z zewnątrz i wewnątrz. To właśnie w tej ogromnej fabryce powstają lniane tkaniny, które potem w domu tniemy z pomocą np. papaverowych szablonów. Wystarczy kliknąć na zdjęcia aby zobaczyć je w powiększeniu.

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć

* pojęcia nie mam, co to za rodzaj stresu. Nie wiem również, czy przeprowadzono takie badania nad związkiem miedzy stresem a noszeniem lnianej odzieży. Zaufałam informacjom handlowym.

** no nie tak bez pytania, otrzymałam dwa kupony do dwóch modeli. Ale jak to u krawcowych bywa, wyszły trzy modele. Więc musicie być gotowi na trzy artykułu do pobrania, w których pooglądamy sobie lniane rzeczy idealne również na jesień i zimę. Bo co z tego, że len jest idealny na lato, że latem czujemy się w nim świetnie. Przywłaszczymy sobie tą tkaninę na pozostałe pory roku. Zabierzemy tym samym kawałek lata wraz z lnem na jesień, zimę i wiosnę, zobaczycie, że warto.

Komentarze

papavero
#38 papavero 2015-10-15 10:31
Cytuję omikrona:
czyli czeka nas seria relacji "szlakiem włókiennictwa Dolnego Śląska"? :-) :-)


Raczej nie. Bo następna fabryka jest spoza tego województwa.
omikrona
#37 omikrona 2015-10-15 09:32
Pooglądałam sobie te lniane cuda w sklepie internetowym :) Szkoda, że nie pokazałaś artykułu w ubiegłym tygodniu jak jechałam do męża na drugi koniec świata :P (do Lubania). Z tego co mąż mi mówił a wiedzę miał ze sklepów tkaninowych (tak kazałam mu znaleźć takie sklepy żeby wiedział gdzie prezentów dla żony szukać), to Dolny Śląsk kiedyś był w bogaty w fabryki tkanin - czyli czeka nas seria relacji "szlakiem włókiennictwa Dolnego Śląska"? :-) :-)
papavero
#36 papavero 2015-10-14 20:35
Cytuję Gośka:
jest tylko biały prostokąt - he he może napadało śniegu ;-)

Latem śnieg? Toż to nieprawdopodobne, tak samo jak to, że ja się dziś wyrobię z pracą na jutro :P
Gośka
#35 Gośka 2015-10-14 20:28
jest tylko biały prostokąt - he he może napadało śniegu ;-)
Gośka
#34 Gośka 2015-10-14 20:26
Cytuję papavero:
Cytuję Gośka:
a ja nie wiem co obstawiać bo nie widzę żadnych obrazków :sad: , ale bardzo chciałabym wykrój na spódnicę tą co niestety odpadła - he he "jak zupa pomidorowa" :-*
Papavero - pomóż :-)

NIe widzisz obrazków w artykule? Ale jak to?

Nie wiem dlaczego :oops: ale w tym artykule nie widzę :cry: (inne widzę)
gojami
#33 gojami 2015-10-14 20:07
pocięte prostokąty być może powędrowały w roli próbek do jakichś eksperymentów ekstremalnych, aby określić dokładniej ich właściwości ... :sigh:
papavero
#32 papavero 2015-10-14 19:53
Cytuję Gośka:
a ja nie wiem co obstawiać bo nie widzę żadnych obrazków :sad: , ale bardzo chciałabym wykrój na spódnicę tą co niestety odpadła - he he "jak zupa pomidorowa" :-*
Papavero - pomóż :-)

NIe widzisz obrazków w artykule? Ale jak to?
papavero
#31 papavero 2015-10-14 19:52
Cytuję sengalus:
Cytuję papavero:
Będzie odzież damska :-)

Niestety halka do kiecek to to nie bedzie :cry:

Halkę to ja mam na swojej ścianie płaczu, a to już bliżej niż dalej. Właśnie zrealizowałam z niej (z tej ściany znaczy) spódnicę, taką asymetryczną ze starego konkursu... jeszcze żakiecik z niej został. A na halkę to przeglądałam dziś tkaniny, ale coś nic mi nie pasuje do zakupionej koronki :D taka wybredna jestem :-)
sengalus
#30 sengalus 2015-10-14 19:41
Cytuję papavero:
Będzie odzież damska :-)

Niestety halka do kiecek to to nie bedzie :cry:
Gośka
#29 Gośka 2015-10-14 19:39
a ja nie wiem co obstawiać bo nie widzę żadnych obrazków :sad: , ale bardzo chciałabym wykrój na spódnicę tą co niestety odpadła - he he "jak zupa pomidorowa" :-*
Papavero - pomóż :-)