Mam na imię Ewa i jestem dyplomowanym Mistrzem krawcem.

Opowiem wam o mojej pasji, jaką jest szycie, ale muszę cofnąć się do dzieciństwa. Poza oczywistymi próbami szycia ciuszków dla lalek, miłość zaczęła się w 6 klasie. Pierwsze próby przy maszynie, pierwsze saszetki i kosmetyczki to jeszcze nie było to. Moja pierwsza spódniczka - to był impuls. Nie była idealna, co mnie już wtedy złościło, ale miała zakładki (nie wiedziałam co to są zaszewki), była na pasku, z zamkiem z tyłu. Niedoskonałości wszycia zamka zakryłam kokardą, która centralnie znajdowała się na tyłku. Byłam dumna mimo wszystko, nosiłam ją do 8 klasy.

Moja droga do szycia.

Wybór szkoły był dla mnie oczywisty, niestety nie dla mojej mamy, która nie widziała mnie jako przyszłej krawcowej. Była wojna w domu o moją przyszłą szkołę. Matka mnie widziała tylko w technikum, natomiast ja pragnęłam nauki praktycznej plus wiedza. To mi gwarantowała najlepsza szkoła zawodowa w naszym regionie o profilu krawieckim. Było to nie pomyśli mojej matki, więc alternatywą stało się Technikum Odzieżowe -profil krawiectwo damskie lekkie. Wytrzymałam tak rok i 8 miesięcy - masa teorii, mało praktyki – traktowanej po macoszemu. Coś już umiałam, ale czułam niedosyt. Postawiłam na swoim i zmieniłam szkołę na zawodową. Przeniosłam się do innego miasta, do innych nauczycieli. Trafiłam na bardzo wymagająca nauczycielkę zawodu. Po latach dowiedziałam się, że jest mistrzem krawcem damskim i męskim – WOOOW !. W domu chyba największa awantura jaka przeżyłam pod moim adresem w wyniku mojej decyzji o zmianie szkoły. Mama skapitulowała i odpuściła - miałam już 17 lat, rok do pełnoletności.

Kamma o szyciu na papavero.pl
Kamma o szyciu na papavero.pl

Straciłam rok nauki, przeniosłam się do klasy niżej, natychmiast okazało się jakie mam ogromne braki w szyciu. Nadgoniłam je bo musiałam. Trzy lata w zawodówce skończyło się ocenami celującymi z przedmiotów zawodowych i całkiem niezłymi z reszty. Z ogromnymi nadziejami i poczuciem dobrze wyuczonego zawodu, poszłam do pracy. I tu nastąpił zwrot, jedna szwalnia, druga - rozczarowanie, nie miało to nic wspólnego z tym co chce robić. Oczywiście robiłam czasem znajomym jakieś przeróbki, ale nikt nie chciał za to płacić.

Życie prywatne równie skomplikowane i burzliwe jak moja edukacja. Nieudane małżeństwo, nietrafione związki. Radość i cel życia to trójka moich córek. Szukanie swojej drogi zawodowej od szwalni, poprzez szycie butów, handel na bazarach. Wciąż pod górkę bez pasji i radości z tego co robiłam.

Kamma o szyciu na papavero.pl

Chciałam wreszcie coś dla siebie zrobić i zmienić stan rzeczy. Zaczęłam edukacje w liceum uzupełniającym, żeby zacząć odbudowywać własną wartość. W tym czasie również wyprowadziłam się z rodzinnej wioski do małego miasteczka w pobliżu miasta wojewódzkiego.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko odmieniłam. Uważam, że nic w życiu nie dzieje się samo, działałam. Po 4 latach bycia singielką, dałam sobie przyzwolenie na związek pod warunkiem, że pojawi się normalny partner. Natychmiast się pojawił w nowym miejscu, nowy partner, nowe plany. Oboje na zakręcie życia, postanowiliśmy razem iść przez życie.

Magiczna lalka

Skończyłam Ogólniak maturą, jakiś czas prowadziłam biuro kredytowe, nie dawało to ani pieniędzy, ani satysfakcji. Pozornie błahe zdarzenie odmieniło wszystko. Nauczycielka w klasie mojej średniej córki kazała dzieciom uszyć lalki dla UNICEFu, takie akcje są prowadzone co jakiś czas. Oczywiście musiałam pomóc dziecku - była to lalka, chłopiec bawarski, Franek. Zapał do tego nie uszedł uwadze mojego partnera, zresztą od dłuższego czasu zachęcał mnie do tego, żebym wróciła do zawodu. Nauczycielka córki również zwróciła na to uwagę.

Kilka bezsennych nocy pomogło mi podjąć decyzję. Tym bardziej, że w tamtym okresie trochę dziergałam na szydełku i drutach. To był początek, najważniejsze to podjąć decyzję. W moim biurze kredytowym laptop zastąpiłam maszyną, dołożyłam stół do krojenia, jakoś zdobyty od kogoś za free, na sznurkach powiesiłam parawan na przymierzalnie. Nadal głównie dziergając, zbyt miałam w internecie. Patowa sytuacja bo miasto w którym mieszkałam od roku, ludzi w ogóle nie znałam, pracownia była w podwórku, nie rzucała się w oczy. Maszyna domowego użytku 20sto-paro letnia. Pierwsze nożyczki za 14 złotych. Jedyne co miałam to ręce i głowę w której czaiła się pasja, z każdym dniem ciut więcej pewności siebie. Przecież to umiem, przecież to lubię, lubię ludzi, którzy przychodzą, lubię maszynę do szycia (właściwie największa moja miłość, poza rodziną).

Jak myślicie , czy komuś z tak beznadziejnym początkiem się uda???

Każdy człowiek był traktowany jak ktoś ważny, tak jest zresztą do teraz. Każde zlecenie celebrowane, dokładność i precyzja, dawałam z siebie wszystko, mimo tak ograniczonych możliwości. W miarę jedzenia rośnie apetyt, więc i chęć rozwijania się w zawodzie również. Wróciłam do starych książek, chciałam szyć miarowo. Tu przyszła z pomocą konkurencja. Myślicie że zaprzyjaźnienie się z konkurencją jest niemożliwe? Otóż jest. Pomagałam w szyciu strojów do tańca koleżance mającej pracownie nieopodal. Na początku mi płaciła, ale szybko nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń - ja jej pomagałam, a ona mnie zaczęła uczyć. Zaczęło się od konstrukcji sukienki podstawowej, pokazała mi jak się rysuje, resztę już zrobiłam sama - wszystko zaczęło się przypominać, książka była zawsze na stole. Koleżanka wyjechała za granicę na stałe, zostawiła mi parę mebli, dokupiłam maszyny przemysłowe, staruszki za 300-400 złotych.

Ciągle jednak mimo dumy z rozwoju czułam niedosyt bo pracownia prosperowała już 3 lata, zleceń było tak akurat, a mi czegoś brakowało. Byłam już rozpoznawalna w mieście, zyskałam szacunek ludzi - dodawało mi to skrzydeł, ale wciąż czegoś brakowało. Pomysły rodzą się w bezsenne noce, ten również tak się urodził. A może by tak Mistrz???

Kamma o szyciu na papavero.pl

Egzamin s(ż)ycia

Pracowało to w głowie jakiś czas, okazja, spotkanie z koleżanką, która pracowała kiedyś w CECHu i pytanie:” jak to zrobić „? I to był ten moment. Decyzja, że muszę to zrobić, że chce i pragnę, mój upór, moja pasja. Po 4 miesiącach jechałam już do pracowni Mistrzyni krawieckiej na egzamin. Najtrudniejszy egzamin w moim życiu, 2 dni spędzone w stresie. Tak bardzo mi zależało. Zresztą w pierwszym dniu powiedziałam do mojej egzaminatorki, że przyjechałam tu po ocenę celującą i żeby nie myślała że jestem zarozumiała, ale na to liczę i bardzo mi zależy. Moja ambicja nie pozwala mi mierzyć niżej, musiałam udowodnić sobie po raz kolejny, że jestem wartościowa. Egzamin zdałam „tylko” na 5 i nie pozwoliłam sobie na zawód - radość była ogromna, moja pewność siebie rosła, czasem zastanawiam się czy nie zarozumiałość. Ale chyba nie. I co teraz, co dalej, jaki cel wyznaczyć sobie? Po takim sukcesie zawsze następuje czas na radość z niego i oddech. Pracownia przyjmowała coraz więcej zleceń. Teraz ja szyłam stroje dla jednego z zespołów tanecznych. To zawsze pracowity czas, często od świtu do nocy. Potrzebowałam pomocy i pojawiła się pracownica, strzał w 10- do dziś u mnie pracuje. Wreszcie przeprowadzka z pracownią w strefę „A” w naszym miasteczku. Jestem teraz już w widocznym miejscu z oszkloną fasadą i mam piękną Pracownię Krawiecką Mistrza Ewy. Przybyło maszyn, sprzętów. Są plany rozwoju i sprowadzam materiały na sprzedaż i do szycia sukienek. Mam półkę pasmanteryjną, wyposażona w to co mi niezbędne. Niedawny zakup książki „Sukienka Idealna” dał mi nowe możliwości. Jeszcze łatwiej jest mi robić konstrukcje, jeszcze przyjemniej szyć miarowo. Każde nietypowe zlecenie daje mi ogrom satysfakcji. „Moja” flaga 50-cio metrowa wisiała na katedrze w Gorzowie Wielkopolskim na Dzień flagi 3 maja. „Mój” strój arabski dla konia i jeźdźca na zawodach w Austrii zdobył Wicemistrzostwo Europy w jeździe w tradycyjnym stroju arabskim i brąz w ogólnej klasyfikacji za strój. Stroje dla dziewcząt w zespole tanecznym – kilkadziesiąt dziewczynek i chłopców w różnych grupach wiekowych. Zespół jeździ po Polsce i świecie zdobywając najważniejsze nagrody – za moje stroje też są częścią tych wyróżnień :) Każdego dnia wstaje o poranku z uśmiechem na ustach szykując się do pracy, nie mogę się doczekać jak już wejdę do pracowni. Wszystko mi się podoba, mogę pruć, poszerzać , zwężać, skracać, wszelkie przeróbki sprawiają mi przyjemność. Poznaje różne metody zszywania, łączenia i wykończeń. Ale najbardziej konstrukcja, to daje nieograniczone możliwości, ciągle się uczę, ciągle mam apetyt na więcej.

Kamma o szyciu na papavero.pl
Kamma o szyciu na papavero.pl
Kamma o szyciu na papavero.pl

Radość z szycia.

Kiedy czasem patrzę wstecz jak teraz, opowiadając Wam moją historię, mam poczucie spełnienia i satysfakcji. Wiem jak długą drogę przeszłam, ile było problemów, cierpień po drodze. Zawsze jednak cieszyłam się z tych małych sukcesów, nie żałowałam że nie mam więcej, tylko układałam plan i realizowałam go. Krok po kroku, czerpiąc radość z każdego dnia. Moją radością dzielę się z innymi. Jestem szczęśliwym, spełnionym, ciągle rozwijającym się człowiekiem. Kolejne marzenie i cel do spełnienia to uczyć zawodu, organizować kursy, przekazywać moją chyba już nie małą wiedzę. Pomysł, plan, działanie = efekt. Marzenia się nie spełniają, marzenia trzeba spełniać.

Kamma o szyciu na papavero.pl