Tym razem nasza uczestniczka, różowalala przyjechała straaaasznie późno. Pojawiła się u nas dopiero w okolicach południa. Tak więc mieliśmy tylko trzy godzinki na przygotowanie sukienki. Moja krawcowa, odpowiedzialna za ten projekt rzucała na mnie z tego powodu groźnym spojrzeniem za każdym razem, jak pojawiłam się w jej pobliżu. Przyznam, że oberwało mi się od niej kilkakrotnie za to, że gorsetu na szybko się nie szyje i takie tam :) ale jak widać dała radę. Musiałam niestety obiecać, że więcej nie zwycięży gorset, ale zrobiłam to ze skrzyżowanymi paluchami, więc obietnica nie ważna ;) Oto na początek produkty. Gorset wykonany został z czarnej satyny a spódnica z organzy.

 altalt

Do tego jeszcze potrzebnych było kilkanaście (a może więcej) drobiazgów krawieckich, na których wyżyła się nasza krawcowa. Jedna cudowna makijażystka. Tutaj muszę nadmienić, iż Aga przyszła z ogromnym kufrem kosmetyków i spisała się jak zawsze profesjonalnie. Poznajcię Agnieszkę (zdjęcie po lewej foto: Justyna Ł. Bień) oraz przykład jej pracy (zdjęcie po prawej, foto RobertoRybak).

altalt

Sebastiana już znacie. Tym razem tylko czesał naszą modelkę. Dla przypomnienia pokażę Wam co wyczesać potrafi. Tym razem jednak, ograniczona ilość czasu nie pozwoliła mu wyżyć się artystycznie i stworzyć fryzury takiej jak ta poniżej, którą przygotowuję się kilka godzin jeśli ktoś jeszcze służy pomocą :)

altalt

Do pełni szczęścia potrzebny jest jeszcze fotograf. Tym razem na sesję wpadł do nas Wit Olszewski. Poznaliście go już kiedyś w związku z konkursem, w którym brał udział, czym chwaliłam się jakiś czas temu. Kto nie pamięta może zajrzeć tutaj. A oto nasz fotograf oraz jedno z jego dzieł, które jest moim ulubionym z jego portfolio.

 altalt

I na koniec rzecz najważniejsza. Różowalala podczas sesji. Z tą kiecką wykonamy jeszce nie jedną sesję zdjęciową. Sukienka już została dopieszczona przez moje rozzłoszczone krawcowe i czeka tym razem na chętne modelki i fotografów :) Ale dzisiejsza sesja i tak będzie najważniejszą. Poznajcie różowąlalę.

altaltalt

 No i to by było na tyle. Wszystko co miłe szybko się kończy i niestety musieliśmy się z różowąlalą pożegnać po kilku godzinach, ale mam nadzieję, że Ania tak jak my wszyscy, będzie wspominała tę przygodę bardzo pozytywnie i zechce jeszcze kiedyś do nas wpaść. A teraz biorę się za poczeklanię, gdzie dodaliście ogrom nowych prac i trzeba się nimi zająć :)