No dobra, wracamy do poważnych rzeczy, które jako jedyne mogą uratować świat przed zagładą. Oto kolor dębowy. Coś tam jeszcze więcej określało ten kolor, ale to nie jest ważne. Istotne jest to, jak on wygląda. No dąb jak się patrzy. Dziękujemy Wam specjaliści od kolorów.

Kliknij aby powiększyć

Postanowiłam uszyć sobie dwie rzeczy, które są niemal dębowe. Niemal dębowe oznacza, że są z naturalnych składników. Pierwszy z nich to dębowy płaszcz. Dębowy i wełniany. Cieplutki, bo z kapturem. Oto jego kawał spory. A jeżeli ktoś pragnie mieć taki sam, to jeszcze dziś w dziale z wykrojami do pobrania będzie miał swój debiut.

Kliknij aby powiększyć

Druga dębowa rzecz, to sukienka. Nie pokażę Wam jej tutaj, bo już ją znacie. Przynajmniej z mojego artystycznego szkicu, który znajduje się tutaj. Ale pokażę Wam coś innego, co w tej sukience było fantastycznego. Dzianina. I nie ważne skąd jest, nie ważne, jaka jest. Ważne jest to, że ja dokładnie wiem, czym ona jest. Oto notka dotycząca dzianiny, którą otrzymałam od producenta. Skład, czyli 95% bawełny oraz przepis konserwacji i pozostałe ważne informacje. I jeśli ktoś powie mi, że woli kupić dzianinę za połowę ceny, to nie wie, co traci. Zapłaciłam za nią kilkanaście euro za metr. Ale wiem, jaki jest jej skład. Wiem, że jest nowa a nie chowana w jakimś starym magazynie przez pół wieku, w niewiadomych warunkach. Wiem, że zawsze będę mogła dokupić sobie kolejny kawałek, mniejszy lub większy, ale bez problemu. Wiem, że nie rozejdzie mi się po pierwszym praniu, bo producent dba o jakość. Zdaję sobie sprawę, że kupujecie tkaniny w sklepach, które takich informacji często nie mają. Sama jestem zmuszona do takich sporadycznych zakupów. Ale oto mój plan na następne 10 lat: ja to zmienię w naszym kraju. Bójcie się hurtownicy!

Kliknij aby powiększyć

A gdyby kogoś ciekawiło, to na powyższym zdjęciu widać, skąd dotarła do mnie dzianina. Słoneczna Portugalia to kraj nadawcy. Kiedyś, dawno temu, uszyłam jedwabną sukienkę z tkaniny zakupionej w nieistniejącym już wrocławskim sklepie. Klientką była papaverowa sąsiadka, czyli właścicielka kancelarii prawnej mającej swoje biuro obok naszej pracowni. Przed pracą przyszła na przymiarkę i już została w tej sukience. Przed południem sukienka rozlazła się po całości jak sito. Stara, źle przechowywana lub wybrakowana tkanina to coś, na co nie stać nas bardziej, niż nowa tkanina wprost od dobrego producenta.

To koniec opowieści o kolorze dębowym. Więcej dębowych rzeczy nie planuje uszyć. Ale wspomnę jedną, niemal dębową sukienkę, której dawno już nie mam. Ale szablon czeka na Wasze realizacje. Wystarczy kliknąć na poniższy obrazek.

Kliknij aby powiększyć